Piłkarze trenera Tomasza Kafarskiego pokonali na swoim stadionie GKS Tychy 1:0 i w najlepszy z możliwych sposobów uświetnili 38 rocznicę powstania klubu z Łęcznej. Dla Górnika była to także trzecia wygrana z rzędu
Łęcznianie w ostatnich dniach okazali się lepsi od Podbeskidzia wygrywając 1:0 na swoim stadionie, a w poprzedniej kolejce okazali wygrali przy Cichej w Chorzowie z Ruchem 2:1 mimo gry w osłabieniu. Dlatego kibice liczyli, że ich ulubieńcy w meczu z innym zespołem ze Śląska powalczą o kolejną wygraną. A motywacji piłkarzom Górnika nie brakowało. Mecz z zespołem trenera Jurija Szatałowa, który nota bene cztery lata wprowadził ekipę z Grodu Dzika do ekstraklasy przypadał kilka dni po 38 urodzinach klubu z Łęcznej i piłkarze chcieli godnie uczcić ten fakt.
Górnicy od początku postawili na ofensywną grę i starali się zdobyć gola. Już w drugiej minucie lewą flanką ładnie przedarł się Grzegorz Bonin i zagrał piłkę w pole karne do Patryka Szysza. Młody napastnik starał się uderzyć ją wślizgiem, ale zabrakło mu kilku centymetrów. W odpowiedzi 10 minut później efektowną przewrotką strzelał Kamil Zapolnik, ale prosto w ręce Sergiusza Prusaka.
W kolejnych fragmentach mecz się zaostrzył i zielono-czarni szukali swoich szans za sprawą rzutów wolnych. Jednak za każdym razem zagrywane piłki przez Łukasza Tymińskiego były wybijane przez obrońców lub bramkarza gości. Tyszanie najlepszą okazję przed przerwą mieli w 21 minucie. Z ostrego kąta strzelał Zapolnik, ale Prusak był na posterunku. W końcówce pierwszej części gry najpierw okazję miał Bonin, a następnie Makowski, ale wynik nie uległ zmianie.
Podopieczni trenera Kafarskiego kapitalnie rozpoczęli za to drugą połowę. W 46 minucie Grzegorz Bonin dośrodkował piłkę z prawej strony na długi słupek wprost na głowę nabiegającego Dariusza Jareckiego, a ten precyzyjnym strzałem posłał ją do siatki Marka Igaza. Po zdobyciu gola łęcznianie wcale nie mieli zamiaru się cofnąć i w dalszym ciągu atakowali zespół ze Śląska. GKS miał spore problemy z pressingiem łęcznian, a w 62 minucie sytuacja gości stała się jeszcze trudniejsza. Za faul na Patryku Szyszu arbiter pokazał drugą żółtą kartkę Piotrowi Ćwielongowi i przez ostatnie pół godziny zielono-czarni grali w przewadze jednego zawodnika. W 67 minucie Paweł Sasin po dobrej kontrze zacentrował piłkę w pole karne, ale w ostatniej chwili wślizgiem z około 3 metra wybili ją obrońcy gości.
Zespół z Tychów nie zamierzał jednak rezygnować i 77 minucie po strzale z dystansu tylko czujności Prusaka koledzy zawdzięczali to, że Górnik nadal prowadził. Goście, którzy postawili wszystko na jedną kartę mogli za to słono zapłacić. W 80 minucie po kontrze Bonin obsłużył kapitalnym zagraniem wprowadzonego po przerwie Michała Suchanka, ale ten z trzech metrów nie trafił w bramkę. W samej końcówce oba zespoły miały jeszcze dogodne sytuacje. Najlepszą z nich miał Szysz, ale z kilku metrów trafił w nogi Igaza i wynik nie uległ już zmianie dzięki czemu zielono-czarni dopisali kolejny komplet punktów.
Górnik Łęczna – GKS Tychy 1:0 (0:0)
Bramki: Jarecki (46)
Górnik: Prusak – Kosznik, Kasperkiewicz, Sosnowski, Sasin (90 Szewczyk) – Tymiński, Pruchnik (85 Pitry) – Makowski, Jarecki (76 Suchanek), Bonin – Szysz.
Tychy: Igaz – Mańka (78 Fidziukiewicz), Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Matusiak, Szumilas (70 Łuszkiewicz) – Błanik, Ćwielong, Radzewicz (70 Grzybek) – Zapolnik.
Żółte kartki: Jarecki – Tanżyna, Ćwielong, Biernat
Czerwona kartka: Ćwielong (62-za dwie żółte)
Sędziował: Artur Aluszyk (Szczecin)
Widzów: 2178