(fot. Maciej Kaczanowski)
Rozmowa z Tomaszem Kafarskim, trenerem I-ligowych piłkarzy z Łęcznej
- Od początku sezonu Górnik gra systemem 1-3-5-2. Czy jest on już w pełni zrozumiały dla zawodników?
– Jakim system byśmy nie grali i czegokolwiek bym nie wymyślił, to najważniejsze jest zgranie, zrozumienie swoich indywidualnych zadań na boisku. Widzę, że z każdym kolejnym meczem wygląda to lepiej, ale każde kolejne spotkanie to też następna próba, by zmierzyć się z innym przeciwnikiem. Liga jest wyrównana, a przez to też bardzo ciekawa.
- Rozmawiałem z zawodnikami, którzy mają doświadczenie gry na poziomie ekstraklasy. Wśród głównych różnic wskazywali to, że w I lidze gra się bardziej fizycznie i nie zawsze dobre wyniki osiągają drużyny, które wykazują się kreatywnością.
– Jestem trenerem, który długo pracuje w I lidze. Wydaje mi się, że w ekstraklasie gra się bardziej strefowo, w I lidze bardziej bezpośrednio, w kontakcie. Przeciwnicy są blisko siebie, gra jest bardziej agresywna. Są też jednak zespoły, które potrafią narzucić swój styl i warunkami gry są zbliżone do zespołów z ekstraklasy.
- Według pana kto był dotychczas najtrudniejszym rywalem?
– Za wcześnie na takie podsumowania. Żadnego meczu nie wygraliśmy zdecydowanie łatwo, żadnego też nie przegraliśmy wyraźnie.
- Łukasz Tymiński powiedział, że najlepiej w piłkę grał Ruch Chorzów, który paradoksalnie jest na ostatnim miejscu w tabeli.
– Ruch gra lepszą piłkę niż pokazuje to tabela. To jest odwieczne prawo młodości. Młodzi piłkarze są ambitni, słuchają założeń taktycznych, ale nie zawsze to przynosi efekt, bo często brakuje im koncentracji przez pełne 90 minut.
- Ma pan w zespole sporo młodych zawodników. Jak pan ocenia ich wejście do seniorskiej piłki?
– Zaczekajmy jeszcze z analizami. Niemniej mecz w Chojnicach pokazał, że kierunek, który obraliśmy jest słuszny. Tylko czas i cierpliwość nas wszystkich może doprowadzić do tego, że ci piłkarze będą stanowili o sile Górnika, który z kolei będzie stanowił o sile tej ligi.
- Praca z takimi zawodnikami różni się od pracy z tymi, którzy mają duże doświadczenie, np. Boninem czy Jareckim?
– Nie dzielę tego zespołu na piłkarzy doświadczonych z przeszłością w ekstraklasie i na piłkarzy młodych. Najgorzej pracuje się z piłkarzami zmanierowanymi, którym wydaje się, że coś im się należy z urzędu. Tutaj wszyscy muszą mocno pracować na treningach i wykonywać swoje zadania podczas meczów, aby w kolejnych znaleźć się w pierwszej jedenastce.
- A jak Kaszub odnajduje na Lubelszczyźnie?
– Na początku czas leciał wolno, a teraz już minęły trzy miesiące. Ostatnio byłem w domu i po drugim dniu zacząłem czuć tęsknotę za miejscem pracy. Jest to związane z tym, że bardzo fajnie pracuje się z ludźmi, którzy chcą sprostać zadaniom od trenera i potrafią poświęcić się dla zespołu. Wydaje mi się, że to będzie nasz duży atut w niedalekiej przyszłości.
- Mówi się, że w Górniku jest rodzinna atmosfera. Potwierdza pan to?
– Zgadzam się i ja się w nią bardzo dobrze wpisuję. Mam trójkę dzieci, także potrafię żyć w rodzinie i nią zarządzać.
- Bliscy zostali jednak w domu?
– Tak, w Kościerzynie. Jest zbyt duża różnica wieku między moimi dzieci, żeby je tu zabrać. Z perspektywy mojej pracy przebywanie z daleka od rodziny, w samotności, to największa trudność. Radzimy sobie jednak z tym.