Osiem goli, zwroty akcji i niesamowite emocje do ostatniego gwizdka. Wszystko to można było zobaczyć w meczu Avii z Wisłą Sadomierz. Zabrakło jedynie wygranej gospodarzy, którzy jeszcze w 77 minucie prowadzili 4:2. Ostatecznie musieli się jednak pogodzić z kolejnym remisem. Goście wyrównali w dramatycznych okolicznościach.
Jako pierwsi na listę strzelców wpisali się gracze beniaminka. Jarosław Piątkowski otworzył wynik w 26 minucie w sytuacji sam na sam z Piotrem Piotrowskim. Żółto-niebiescy się nie załamali, bo kilka chwil później Wojciech Białek doprowadził do wyrównania. Szybko drużyna Tadeusza Łapy mogła nawet odwrócić losy spotkania, ale Dominik Maluga w wymarzonej sytuacji główkował w środek bramki, gdzie czekał bramkarz Wisły.
Avia prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywała w końcówce pierwszej połowy. Najpierw kontrowersyjną decyzję podjął sędzia, który dopatrzył się zagrania ręką Mateusza Jarzynki i podyktował jedenastkę dla przyjezdnych. Piotrowski nie dał się jednak pokonać. Niestety, kilkadziesiąt sekund później nie miał nic do powiedzenia przy strzale Patryka Wilka. I na przerwę w lepszych nastrojach schodził beniaminek.
Męska rozmowa w szatni świdniczan przyniosła efekty. Od razu po wznowieniu gry Adam Nowak kapitalnym uderzeniem pod poprzeczkę trafił na 2:2. Po godzinie gry z rzutu rożnego centrował Białek, a w szesnastce rywali idealnie znalazł się Konrad Kołodziej i to żółto-niebiescy po raz pierwszy byli na prowadzeniu. A to wcale nie był koniec. W 69 minucie Białek przymierzył w słupek, ale na szczęście z dobitką zdążył Patryk Czułowski. Zrobiło się 4:2 i chyba nikt na stadionie w Świdniku nie spodziewał się, że gospodarzom może się jeszcze stać jakaś krzywda. Niestety, Damian Juda w 78 minucie zaliczył kontaktowe trafienie. Później dziwną decyzję podjął sędzia. Chociaż bramkarz ekipy z Sandomierza zagrywał piłkę ręką poza swoim polem karnym, to obejrzał jedynie „żółtko”.
Dramat miejscowych dopełnił się w samej końcówce. Wrzutka „na aferę” praktycznie ze środka boiska przyniosła Wiśle wyrównanie. Wielkim pechowcem okazał się Jarzynka, który w ostatniej chwili zmienił tor lotu piłki i zmylił swojego bramkarza. – Nie wiem, jak wyjaśnić to, co stało się w końcówce – mówi Tadeusz Łapa, trener żółto-niebieskich. – Byłem już przekonany, że wygramy pierwszy mecz w sezonie. Chłopaki są załamani takim obrotem sprawy. W tej ostatniej akcji rywale chyba nawet nie dotknęli piłki. Najpierw jeden z moich graczy przedłużył dośrodkowanie, a kiedy bramkarz krzyczał „moja”, to inny odbił piłkę biodrem i ta wylądowała w siatce. Siedzę w piłce ładnych parę lat, ale takich piłkarskich jaj naprawdę jeszcze nie widziałem – dodaje opiekun Avii.
Avia Świdnik – Wisła Sandomierz 4:4 (1:1)
Bramki: Białek (30), Nowak (47), Kołodziej (61), Czułowski (69) – Piątkowski (26), Wilk (45+1), Juda (78), Jarzynka (90-samobójcza).
Avia: Piotrowski – Jarzynka, Kołodziej, Barański, Wrzesiński (81 Kazubski), Czułowski, Orzędowski, Mroczek (67 Młynarski), Nowak, Maluga (46 Wołos), Białek.
Żółte kartki: Mroczek, Wołos (Avia).
Sędziował: Jarosław Kuźniar (Jarosław). Widzów: 600.