Patrząc w tabelę to powinien być spacerek. Motor Lublin w sobotę o godz. 16 zagra na wyjeździe z Wierną Małogoszcz, ostatnim zespołem w tabeli. Nikt w klubie z Lublina nie spodziewa się jednak łatwej przeprawy
Po świetnym początku 2017 roku w Lublinie odżyły nadzieje na awans już w tym sezonie. Działacze i piłkarze na razie podchodzą do sprawy spokojnie, bo wiedzą, że do rozegrania pozostało jeszcze sporo kolejek. Zresztą w tej rundzie żółto-biało-niebiescy z prowadzącym w tabeli KSZO Ostrowiec Świętokrzyski zagrają na wyjeździe. Wyraźnie widać, że przed zespołem trenera Marcina Sasala jeszcze daleka droga.
Kolejną przeszkodą będzie najgorsza ekipa grupy czwartej, która w obecnych rozgrywkach uzbierała tylko 11 punktów. Takie zespoły, jak Wierna to tylko teoretycznie łatwi rywale. Zresztą potwierdzają to wyniki. Piłkarze Mariusza Lnianego owszem, przegrali cztery z pięciu meczów na wiosnę. Praktycznie w każdym dali się jednak przeciwnikom we znaki. Wyraźnie przegrali tylko u siebie z Sołą Oświęcim. Już po kwadransie było 0;2, a ostatecznie zawody zakończyły się wynikiem 0:3. Poza tym potrafili rozbić Orlęta Radzyń Podlaski 4:1. Z Resovią przegrali w gościach tylko 0:1. Do tego z Unią Tarnów i Cosmosem Nowotaniec także nie dali plamy, bo przegrywali oba mecze po 1:2.
– Tego typu spotkania są najcięższe. Rywale na pewno jeszcze nie rezygnują z walki o utrzymanie i zrobią wszystko, żeby zdobyć w sobotę trzy punkty. Wiadomo jednak, że my też liczymy na przedłużenie dobrej passy. W tej lidze łatwych przeciwników już jednak nie ma, dlatego czeka nas twarda walka o kolejne punkty – zapowiada Kamil Oziemczuk, który w bardzo dobrym stylu wrócił do gry po kontuzji. W końcu w dwóch spotkaniach zdobył dwa gole. – Jestem trochę zaskoczony, że byłem w stanie aż tak pomóc drużynie. Nadal jednak czeka mnie sporo pracy. Wszyscy jesteśmy zdziwieni, że udało się wygrać aż pięć spotkań z rzędu. Nie ma jednak co narzekać, trzeba dalej robić swoje i przedłużyć zwycięską serię – dodaje popularny „Oziem”.
Wiadomo już, że w najbliższych tygodniach Motor będzie musiał sobie radzić bez podstawowego stopera Radosława Kursy. Zawodnik w sobotnim spotkaniu z Garbarnią Kraków opuścił boisko już w 14 minucie. Po dokładniejszych badaniach okazało się, że kontuzja łydki jest jednak z gatunku tych poważniejszych. A to oznacza, że 28-latek nie będzie mógł się pojawiać na boisku przez przynajmniej cztery-sześć tygodni. Szczęście w nieszczęściu, że akurat w kadrze żółto-biało-niebieskich jest Julien Tadrowski, który najlepiej czuje się właśnie na środku defensywy. Do tej pory grywał raz na prawej stronie obrony, raz na lewej. Teraz będzie mógł się skupić na pozycji stopera.