

Lider tabeli z Zamościa był bardzo bliski przedłużenia serii zwycięstw do czterech. Hetman jeszcze w doliczonym czasie gry prowadził na wyjeździe z Bugiem Hanna 2:1. Gospodarze zdołali jednak wyrównać i urwać punkt faworytowi.

Piłkarze trenera Łukasza Gieresza w pierwszej połowie musieli odrabiać straty. W 42 minucie Krystian Wójcik dał prowadzenie ekipie beniaminka. Popularny „Czoko” wykorzystał rzut karny. Jedenastkę wywalczył Dawid Borcon, który zdaniem sędziego był faulowany przez Rafała Tomasiaka. Za chwilę Igor Szczygieł dośrodkował jednak z rzutu wolnego, a świetnie do strzału z powietrza złożył się Rodion Serdiuk i do przerwy było 1:1.
W drugiej połowie wynik długo nie ulegał zmianie. Ciekawie znowu zrobiło się w samej końcówce. Najpierw, w 85 minucie Yaroslav Yampol kapitalnie uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego i wydawało się, że trzy punkty jednak pojadą do Zamościa. Bug miał swoje plany. W doliczonym czasie gry gospodarze w bardzo prosty sposób uratowali punkt.
W trzeciej, dodatkowej minucie gry wyrzucali aut jeszcze na swojej połowie. Jedna wygrana „główka”, przejęcie piłki i błyskawiczne zagranie na wolne pole Nicholasa Hoyosa w sytuacji sam na sam z bramkarzem na gola zamienił Borcon.
Dzień Konego
W sobotę na Wieniawie Lublinianka podejmowała beniaminka z Łukowa. Jak to w takim meczach bywa, kluczowa jest pierwsza bramka. Drużyna Daniela Koczona zrobiła swoje, bo już w ósmej minucie świetnym strzałem z dystansu popisał się Krystian Ziętek i było 1:0. Niestety, w kolejnych fragmentach brakowało zamknięcia meczu.
Szybko po wznowieniu gry na boisku zameldował się Bartłomiej Koneczny, który do tej pory miał problemy z zamienianiem dogodnych sytuacji na gole. W sobotę to się zmieniło, bo popularny „Kony” miał wyraźnie swój dzień. Na murawie nie przebywał nawet 40 minut, a mimo to zdążył zapisać na swoim koncie... cztery trafienia. Dzięki temu Lublinianka łatwo ograła Orlęta 5:0.
Utarli nosa niedowiarkom
Po trzech meczach tylko trzy punkty na swoim koncie mieli piłkarze Łady. W sobotę czekało ich też trudne zadanie, bo do Biłgoraja przyjechały niepokonane Orlęta Spomlek. Drużyna z Radzynia Podlaskiego dobrze weszła w zawody i już w pierwszej akcji meczu miała swoją szansę. Goście jej jednak nie wykorzystali, a później słono za to zapłacili.
W dziewiątej minucie po centrze Pawła Perduna piłkę do Josue wyłożył Patryk Czułowski, a Brazylijczyk otworzył wynik. Niedługo później Perdun wygrał pojedynek w bocznym sektorze i popisał się świetnym centrostrzałem, który wylądował w okienku bramki rywali. Do przerwy piłkarze Marcina Zająca mieli bardzo dobry wynik. W drugiej odsłonie utrzymywali rezultat, a zawody zamknęli za sprawą Wojciecha Białka. Doświadczony snajper najpierw wykorzystał podanie ponad dwa razy... młodszego od siebie Michała Wachowicza i w sytuacji sam na sam trafił na 3:0. Za chwilę miał już na koncie dublet. Tym razem po podaniu Czułowskiego z zimną krwią ustalił wynik w Biłgoraju.
– Nasza wygrana była zasłużona, ale trzeba przyznać, że to był trudny mecz. Przeciwnik mocno na nas ruszył i miał swoją sytuację. Przetrwaliśmy jednak trudny moment i szybko odpowiedzieliśmy. To ważne trzy punkty, bo wracamy na zwycięskie tory. Wychodzimy z tego trudnego momentu, w którym mogliśmy liczyć na siebie nawzajem i myślę, że niektórym niedowiarkom utarliśmy w ten sposób nosa – mówi Marcin Zając.
WYNIKI 4. KOLEJKI
