

Po czterech meczach bez zwycięstwa Motor przełamał się na tle wicelidera z Zabrza. Drużyna z Lublina pokonała Górnika na wyjeździe 1:0 i od razu ze strefy spadkowej, w której znalazła się w piątkowy wieczór podskoczyła do pierwszej dziesiątki. Jak sobotnie zawody oceniają trenerzy?

Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Rozegraliśmy ten mecz taktycznie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Górnik jest w dobrym momencie, że wygrał dwa mecze z rzędu. A te, które przegrał, to uważam, że wyglądał bardzo dobrze. Duży szacunek dla trenera i sztabu. Moim zdaniem będziecie wysoko w tym sezonie. Na początku chcieliśmy nie dać grać za linię obrony i nie dać zbierać drugich piłek. Górnik wysoko ustawia bocznych obrońców, skrzydłowi idą wąsko, jest dziewiątka plus dwie ósemki, czyli ma siedmiu ludzi do zbierania drugich piłek. Bardzo dobrych skrzydłowych i napastnika, którzy po zebraniu tych drugich piłek idą za plecy i z tego kreują dużo szans. My obniżyliśmy naszych skrzydłowych, nie poświęcaliśmy ich do pressingu, tylko skupiliśmy się na tym, żeby pomogli szóstce w zbieraniu tych drugich piłek. Przez to wiedzieliśmy, że możemy odzyskać kontrolę i kontrować. Jeżeli poświęcasz zawodników wysoko, to mniej jest ludzi na dole do bronienia. Ze dwie-trzy kontry w pierwszej połowie mogliśmy obejrzeć.
– Jeżeli chodzi o obronę niską, to dużą uwagę skupialiśmy w tygodniu na tym, żeby linia pomocy zamykała zamykała piłki pomiędzy obronę, a pomoc, bo wyliczyliśmy, że Ambrose jest zawodnikiem, który ma największy wpływ na grę Górnika. Ma najwięcej kluczowych podań, najwięcej piłek naprowadza na stoperów, przez co wyciąga innych zawodników z defensywy. Dodatkowo Hellebrand gra na 95 procentach skuteczności podań, czasem więcej. Musieliśmy zamykać, żeby nie mógł grać między linie oraz żeby Ambrose i Kubicki nie dostawali tam tych piłek. Udało się nieźle. Oczywiście, Górnik w pewnym momencie mocno dominował, ale myślę, że po naszym 1:0 mieli jedną klarowną sytuację, wcześniej przed bramką mogli trafić z głowy. Jeżeli chodzi o ofensywę, to chcieliśmy się dostawać pomiędzy linie przeciwnika, bo uważaliśmy, że tam są nasze szanse. Pressing rywali nie jest na tyle intensywny. Parę akcji napędziliśmy, gdybyśmy lepiej wypełniali pole karne, mogliśmy coś strzelić.
– Ta drużyna nie zawodzi w trudnych momentach, nie wiem, jak to skomentować, bo na dzisiaj mamy od jeden do sześciu, uważam, że trzy minus na starcie sezonu. A jeszcze jest jeden mecz zaległy. Zawsze mogłoby być lepiej, chociażby jedno zwycięstwo z Piastem, ale cztery razy graliśmy na wyjeździe. Nasza siła tkwi w meczach u siebie. Dużo mówi się o naszej obronie, a to trzecie spotkanie na zero z tyłu. Powiedziałem zespołowi, że to zwycięstwo będzie miało znaczenie, jak wygramy spotkanie po przerwie z Termaliką, wtedy ustawimy się w trochę lepszej pozycji wyjściowej. Dziękuję kibicom za wsparcie, szacunek, bo nigdy mnie nie zawiedli. Zawsze są z drużyną i ze mną. To jest coś niesamowitego, kiedy nie masz najlepszego momentu, a oni skandują twoje nazwisko, dziękuję im za to. Drużyna chciała wygrać dla nich i mam nadzieję, że to będzie mecz założycielski Motoru w tym sezonie.
Po meczu z Lechią zmiana w grze defensywnej...
– Nie jestem trenerem, który krzyczy, czy liderem, którzy drze się na zawodników, kiedy tracą bramki. Wspierałem zawodników i skupiałem się na tym, jak mogę ich rozwinąć. W momencie, kiedy ci nie idzie, a ludzie w ciebie walą, to wcale nie pomaga. Wielu z tych piłkarzy bardzo chce, czasem nie wiedzą jak, czasem czegoś nie dopilnują, albo potrzeba po prostu więcej powtórzeń. Motor dynamicznie rozwija się od czterech lat na procesie treningowym i powtarzalnych rzeczach. Mam bardzo mądry i rozbudowany sztab, który wyciąga wnioski, ale który też będzie popełniał błędy. To nie tylko zawodnicy. Ja mam 32 lata, to mój drugi sezon w ekstraklasie. Jeżeli ktoś myśli, że ja nie popełnię błędów, to nieprawda. Popełniłem parę błędów na początku sezonu, ale mam drużynę, która pomaga mi z tego wyjść. My jako sztab i ja pomagamy zawodników, żeby byli najlepszą wersję siebie. Myślę, że wyciągnęliśmy parę wniosków i mam nadzieję, że pójdziemy do przodu.
Zmiana Jacquesa Ndiyae...
– Nie wezmę tej bramki na siebie (śmiech). Rozmawialiśmy z Jacquesem, piliśmy kawkę w hotelu. Informowałem go, że zacznie na ławce i jaki jest plan na mecz. Zawsze mu powtarzam, dla mnie najważniejsze, żeby wszedł w stan flow. To jego największa siła. Nie potrafi się przestawić, że wejście w ten stan jest ważniejsze od liczb. Cieszę się, że wykończył akcję prawą nogą, a przecież jest lewonożny i dał ważne trzy punkty.
Michal Gasparik (Górnik Zabrze)
– Myślę, że wszyscy widzieli, że od początku spotkania czegoś nam brakowało i że nie zagraliśmy na swoim poziomie. Wydaje mi się, że za bardzo chcieliśmy wygrać, bo wiedzieliśmy, jak ważny to mecz. I że możemy być przed przerwą na kadrę wysoko w tabeli. W drugiej połowie mieliśmy bardziej ułożony mecz, tak jak chcieliśmy. 15 minut było dobrze, ale potem po błędzie i aucie straciliśmy bramkę. Potem już nie było dobrej organizacji, a Motor cały czas dobrze bronił w głębokim ustawieniu. Mieliśmy jakieś okazje, ale nie tyle, jak, co zwykle i nie takie klarowne.
