Na finiszu rundy jesiennej aż sześć naszych zespołów zajmuje miejsca w pierwszej dziesiątce. Zanosi się na to, że tylko Podlasie Biała Podlaska na wiosnę będzie musiało walczyć o utrzymanie
Główny problem zespołu Przemysława Sałańskiego w tym sezonie? Mecze w roli gospodarza. Z powodu remontu swojego stadionu Paweł Komar i jego koledzy najczęściej rozgrywają domowe spotkania w Piszczacu. Dwa razy wystąpili też na obiekcie PSW.
Niestety, ogólny bilans jest fatalny. W siedmiu takich pojedynkach udało się wywalczyć zaledwie jeden punkt i strzelić tylko pięć goli, przy 23 straconych. O ile na boisku PSW była porażka z Hutnikiem Kraków (1:4) i remis z Wólczanką (1:1), to w Piszczacu bialczanie przegrali wszystkie pięć spotkań. Na dodatek stracili aż 18 bramek, przy zaledwie trzech strzelonych. W tej sytuacji nikogo chyba nie dziwi, że Podlasie jest najgorzej punktującym u siebie zespołem w grupie czwartej. Ostatni Spartakus Daleszyce, czy trzecia od końca Soła Oświęcim potrafiły wygrać przed własną publicznością po dwa mecze.
– Te wyniki są niedorzeczne. Nie mamy nic na swoje wytłumaczenie. Może poza tym, że tracimy bramki, jak juniorzy. Szczególnie jednak takie sytuacje mają miejsce w Piszczacu – wyjaśnia trener Sałański. – Zdecydowanie bardziej wolelibyśmy grać na stadionie PSW lub AWF. Jako drużyna z Białej Podlaskiej chcielibyśmy grać w swoim mieście – dodaje szkoleniowiec.
Na szczęście jego piłkarze dużo lepiej spisują się na wyjazdach. Potrafili nawet urwać punkt w Rzeszowie tamtejszej Stali. Wygrali też z Wiślanami Jaśkowice, czy beniaminkiem z Połańca. W sumie z obcych boisk przywieźli aż dziewięć „oczek”. W dwóch ostatnich kolejkach w tym roku Podlasie najpierw zagra w Sandomierzu z rewelacją Pucharu Polski Wisłą, a później zmierzy się z Wisłą Puławy. Niestety, derby znowu zostaną rozegrane Piszczacu. Wszyscy mają jednak nadzieję, że to już ostatni raz.
– Na razie koncentrujemy się na meczu w Sandomierzu. Chcielibyśmy jeszcze trochę podreperować nasz dorobek w tym roku. Wiadomo, że potem gramy z Wisłą Puławy. Będziemy robić wszystko, żeby na wiosnę jednak wrócić do Białej Podlaskiej. Zobaczymy, jak władze podejdą do tego tematu. Jest jednak szansa, żeby rozgrywać spotkania w roli gospodarza na stadionie AWF – zapewnia szkoleniowiec Podlasia. – Wiadomo, że trzeba dostosować obiekt do wymogów III ligi, ale wcale nie jest tak dużo do zrobienia. Wystarczy wykonać barierkę, która oddzieli trybunę od boiska. Liczymy, że jednak uda się to załatwić w zimie i na wiosnę powalczymy naprawdę u siebie – dodaje szkoleniowiec przedostatniej drużyny w tabeli.