
Motocyklista, który otarł się o śmierć. Basista, który gra na komunobasach. Artysta, który zamiast komputerowej produkcji wybiera taśmę. Marcin "Pendofsky" Pendowski w wyjątkowej rozmowie opowiada o tragedii, powrocie do muzyki i płycie „Kuratorium”, która powstała z bólu, pasji i niezgody na bylejakość.

Marcin „Pendofsky” Pendowski to postać nietuzinkowa: muzyk, producent, kolekcjoner przedziwnych basów z czasów PRL-u i fan motocykli. W najnowszym odcinku „(Nie)Wyparzonej Gęby” opowiada nie tylko o swojej pasji do muzyki, ale również o traumatycznym wypadku, który niemal zakończył jego karierę – i życie.
W 2021 roku jadąc na próbę motocyklem, zderzył się z samochodem, który wymusił pierwszeństwo. Efekt? Zmiażdżony bark, kilkanaście złamań czaszki, operacje plastyczne, długie miesiące rehabilitacji. Jak mówi, nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek zagra. Ale to właśnie wtedy, kiedy był przykuty do łóżka, niemal niezdolny do poruszania się, zaczęła w nim kiełkować nowa muzyka.
Wracał do pianina, które – jak sam przyznaje – „ciągnęło go jak magnes”. Komponował codziennie, namiętnie, obsesyjnie. Tak powstał materiał na płytę „Kuratorium”: surowy, emocjonalny, nagrany na taśmę w łódzkim studiu z udziałem Kamila Barańskiego i Marcina Cichockiego.
Nasz rozmówca nie ukrywa, że nie jest fanem komputerowej produkcji. „Kuratorium” to album zagrany w całości na żywo – bez dogrywek, bez udawania. Muzyka organiczna, pełna niedoskonałości i ludzkiej prawdy. W nagraniu udział wzięły nie tylko współczesne instrumenty – kluczową rolę odegrały tzw. komunobasy – instrumenty z lat 60. i 70., które artysta kolekcjonuje i promuje w swoich materiałach na YouTube. Jeden z nich – legendarny Alko Bas z Bielska-Białej – wzbudził zachwyt nawet u amerykańskiej ikony jazzu, Kena Wollesena. Ale nowa płyta to nie jedyna niespodzianka...
