Białorusini protestowali w sobotę w pobliżu przejścia granicznego w Koroszczynie. W ten sposób domagają się, by prezydent Aleksandr Łukaszenka otworzył granicę z Polską.
Grupa Białorusinów najpierw blokowała ruch na drodze krajowej nr 68 prowadzącej do Koroszczyna w powiecie bialskim, a po ok. 30 minutach kontynuowała pikietę na poboczu.
– Chcemy aby władze Białorusi otworzyły granice z Unią Europejską. Teraz, Białorusini praktycznie nie mogą wyjechać z kraju – podkreśla Białorusin, pan Mikołaj, który od 5 lat mieszka w Białej Podlaskiej. – Obecnie, moi rodacy mogą wyjechać raz na pół roku. Mój kolega z pracy musiał pojechać na pogrzeb swojej matki i teraz nie może wrócić tutaj – opowiada pan Mikołaj.
W pikiecie uczestniczył też Uładzimir Astapienka, były ambasador Białorusi w Argentynie, obecnie członek Narodowego Zarządu Antykryzysowego. – Po tym incydencie z lotem Ryanairem, droga powietrzna również jest zamknięta. To wygląda jak łagier koncentracyjny dla Białorusinów – stwierdza były ambasador.
Zdaniem protestujących, "przejścia graniczne w Terespolu, Bobrownikach i Kuźnicy powinny być otwarte dla zwykłych obywateli Białorusi, tak jak było to wcześniej". Poza tym, Białorusini uważają, że Unia Europejska powinna zaostrzyć sankcje wobec Białorusi. Przypomnijmy, że szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zapowiedział, że UE jeszcze w czerwcu przyjmie sankcje gospodarcze wobec wschodniego sąsiada. Ale na razie nie wiadomo jeszcze, jakie konkretnie.
Protest w Koroszczynie nie był jedynym. Przez tydzień grupa Białorusinów protestowała na granicy polsko–białoruskiej w Bobrownikach (woj. podlaskie). W sumie ok. 200 osób rozbiło tam miasteczko namiotowe.