Legendarny burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani, który po ataku z 11 września stał się bohaterem całej Ameryki, poważnie myśli o starcie w wyborach prezydenckich w 2012 roku.
Pytany w tym drugim, czy wystartuje, jak Sarah Palin zrezygnuje, zareagował bardzo szybko i dość nieoczekiwanie: – Ależ odwrotnie! Wystartuję, kiedy ona wystartuje. Moje szanse, jako umiarkowanego republikanina rosną właśnie w konfrontacji z jej poglądami.
Dodał, że szanse w walce z Barackiem Obamą może mieć tylko taki republikanin, który zdolny będzie przeciągnąć na swoją stronę centrowe i liberalne kręgi swej partii, ale także ludzi niezdecydowanych, rozczarowanych obecną prezydenturą, którzy dotąd na republikanów nie głosowali.
Nawet przy wielkiej wyobraźni, trudno o podejrzenie, aby miała to być kandydatka, która ze strychu swego domu na Alasce, przy dobrej pogodzie podobno "widzi Rosję”, zaś swych demokratycznych przeciwników traktuje jako cele strzelnicze; nawet jeżeli to mają być żarty. Czegoś takiego Giuliani zapewne nigdy by nie wymyślił.
W stacji CNBC, na proste pytanie czy zamierza jeszcze raz spróbować walki o nominację swej partii w wyścigu prezydenckim, Rudy udzielił jednowyrazowej odpowiedzi: "ABSOLUTELY!”
Po osiągnięciu wielkiej sympatii Ameryki i chętnie powtarzanego miana "Burmistrza Ameryki”, Rudy Giuliani, wystartował do wyborów w 2008 roku. Popełnił jednak błąd, bardzo ograniczając swój udział w prawyborach i ignorując prowincjonalne stany USA, skupiając się na Florydzie, zakładając, iż sukces w tym stanie spowoduje, że inni kandydaci-republikanie udzielą mu wsparcia i zrezygnują z gry.
Tym razem, Giuliani, zapowiada, że koncentrowałby się we wczesnym etapie kampanii właśnie na takich, jak Iowa, New Hampshire, Południowa Karolina.
W 2008 roku, ostatecznie nominację otrzymał "liberał” John McCain, który dobrał sobie następnie konserwatystkę Sarah Palin. Mimo licznych wpadek i kompromitacji, nie tylko nie zraziła się swoją kampanią wiceprezydencką, ale za rok chce wystartować przeciwko pierwszemu w historii czarnemu prezydentowi.
Perspektywa startu Giulianiego wyraźnie już ożywia nowojorczyków oraz mieszkańców okolicznych stanów, gdzie jego pamięć jest wiecznie żywa. Oczywiście wszystko będzie zależeć od tego, jak swoje cele strategiczne zdefiniuje za rok Partia Republikańska.
Czy zdecyduje się na twardą grę z Obamą przy wykorzystaniu konserwatywnej "moral majority”, zdegustowanej liberalizmem moralnym i brakiem sukcesu w walce z kryzysem obecnego prezydenta?
Czy też postawi raczej na przyciąganie elektoratu centrowego licząc, że prawica republikańska, tak czy inaczej nie pójdzie głosować na demokratę. Do pierwszego celu lepsza jest Palin, do drugiego Giuliani. No chyba, że działaczce z Alaski wyrośnie podobny kontrkandydat. Jak np. gubernator Minnestoty Timothy Pawlenty, polityk polskiego pochodzenia.