Zakładom Mięsnym w Końskowoli grozi zamknięcie, bo na czas nie zbudowały własnej podczyszczalni ścieków poubojowych. Pół roku temu pisaliśmy, że krew z uboju była wylewana przez pracowników firmy na okoliczne pola. Jeśli firma przestanie działać, pracę straci ok. 300 osób.
Tymczasem od tego, czy firma wybuduje podczyszczalnię, zależy decyzja Starostwa Powiatowego w Puławach, które wydaje pozwolenia na taki rodzaj działalności. Gdyby pozwolenie zostało cofnięte, zakłady musiałyby wstrzymać produkcję. Pracę straciłoby wówczas ok. 300 osób zatrudnionych w ZM Końskowola i spółkach podległych.
Dlatego kierownictwo firmy złożyło właśnie do starostwa wniosek o wydłużenie terminu budowy podczyszczalni do końca roku. - Nasi prawnicy w tej chwili rozpatrują ten wniosek. Odpowiedź będzie najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu - informuje Bronisław Kowal, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska puławskiego starostwa.
Przedstawiciel zakładów twierdzi, że firma do końca roku na pewno zrealizuje ekologiczną inwestycję. - Dostaliśmy kredyt na jej sfinansowanie - zapewnia Jan Mieleszko. Ale wójt Końskowoli, który wielokrotnie otrzymywał skargi od mieszkańców, w prawdziwość tych zapewnień nie wierzy. - Już wielokrotnie słyszeliśmy podobne zapewnienia - powątpiewa Stanisław Gołębiowski.
Przypomnijmy. W lutym kontrolerzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pojawili się na polach otaczających końskowolskie zakłady. Zastali tam kałuże krwi i okropny fetor. Ich spostrzeżenia, że na pole wywożone są resztki organiczne, potwierdziły wyniki badań w laboratorium.
Za wywożenie ścieków na pola prezes firmy Tadeusz S. został już skazany wyrokiem Sądu Grodzkiego. Musiał zapłacić 5 tys. zł grzywny.
Teraz firma zapewnia, że mimo że podczyszczalni jeszcze nie ma, to i tak wszystkie ścieki poubojowe wywozi beczkowozami do Puław. - Na szczęście już od kilku miesięcy nie miałem ani jednej skargi w sprawie wywożenia krwi - przyznaje wójt Gołębiowski.