Mężczyzna przez trzy dni więził w domu pod Opolem kobietę z trójką dzieci. Poznał ją przez Internet. Rodzinę uwolnili dopiero antyterroryści.
Pani Jolanta mieszka w domu pod Opolem z synami w wieku 4 i 8 lat oraz 14-letnią córką. Jej mąż pracuje za granicą. 24-letniego Adriana S. spod Włodawy poznała poprzez jeden z komunikatorów internetowych. - Ustalamy, czy to on nawiązał z nią kontakt, czy ona szukała znajomości - mówi Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Znajomość trwała dwa miesiące. Mężczyzna najpierw sypał komplementami. - Pisał, że jestem dla niego idealną partnerką. Zapowiadał, że przyjedzie po mnie 25 lutego i zabierze do Lublina - opowiada pani Jolanta. Jej tłumaczenia, że ma męża i dzieci nie pomogły. - Zaczął grozić, że mnie zabije, jeśli nie będę chciała z nim żyć. Przez kamerę internetową pokazywał mi nóż - dodaje kobieta. Twierdzi, że już wtedy powiadomiła policję. Usłyszała jednak, że ma zakończyć znajomość i wyłączyć komputer. Policja nie chce tego komentować.
W zeszły wtorek wieczorem Adrian S. stanął w drzwiach jej domu z atrapą broni. - Rozpłakałam się. Zaczęłam prosić, żeby nie robił głupstw i że z nim pojadę - opowiada pani Jolanta.
Synom pani Jolanta powiedziała, że Adrian S. jest kolegą ich 22-letniego nieobecnego brata. Tylko starsza siostra znała prawdę. - Obie wiedziałyśmy, że jeśli go zdenerwujemy, może zrobić dzieciom krzywdę - płacze pani Jolanta.
Sprawca groził jej śmiercią, jeśli powiadomi policję. W nocy, gdy usnął, przeszukała jego rzeczy. Znalazła przedmiot przypominający broń, nóż oraz gaz.
Ofiara miała wiele okazji, by uciec i wezwać pomoc, bo mogła wychodzić po zakupy, rozmawiać przez telefon i pisać esemesy do męża. - Ale była zastraszona i nie oceniała sytuacji tak, jak możemy ocenić ją na chłodno, patrząc z boku - podkreśla Dryszcz.
Dopiero w czwartek kobieta wysłała do swej matki córkę. Czternastolatka miała poprosić babcię, by przyjechała pomóc w sadzeniu kwiatków. - Kiedy mama przyjechała i byłyśmy same na dworze, powiedziałam, co się dzieje i poprosiłam, by zawiadomiła policję - mówi pani Jolanta.
Podstępem udało się wyprowadzić dzieci z domu. Wtedy wkroczyli antyterroryści, którzy zatrzymali szaleńca. - Miał przy sobie atrapę broni, gaz i nóż - relacjonuje Dryszcz.
Za więzienie swych ofiar i groźby karalne Adrianowi S. grozi 12 lat pozbawienia wolności. Adrian S. przebywa już w areszcie.
Anna Listowska