Połamane krokwie, zawalone czterometrowe kominy - to skutek potężnej wichury, która z piątku na sobotę po raz kolejny zaatakowała gminę Ludwin
- Nawałnica zaczęła się około północy z piątku na sobotę. Przyszła nagle - opowiada Darek Suski. - Zaczęła od lasu i z ogromną siłą szalała nad naszym nowym domem. Tutaj było centrum. Jak zapałki łamały się krokwie, ścianki działowe kładły się jak karty. Potężne ciężkie kominy przeniosło prawie dwa metry - rozpacza inwestor.
Darek i Agnieszka Suscy budują dom od trzech lat. Wkładają w inwestycję każdą zarobioną złotówkę. Mieszkają z mamą i chcieli w przyszłym roku wyprowadzić się na swoje. Budynek był już przygotowany do krycia blachą. Była więźba, ścianki działowe oraz kominy.
- Po nawałnicy przyjechał zastępca wójta gminy Ludwin. Zrobił zdjęcia, ale nawet nie chciał wejść na zniszczone piętro. Jak zapytałem się go o pomoc, to kazał się uzbroić w cierpliwość - dodaje Suski, zaniepokojony perspektywą braku pomocy ze strony władz.
Zdaniem Darka Suskiego, szkody jakie wyrządziła nawałnica sięgają 15 tysięcy złotych. - To już nawet nie chodzi o to, by ktoś mi dawał jakąś jałmużnę. Interesuje mnie głównie niskoprocentowa pożyczka na odbudowę zniszczonego poddasza - zapewnia Suski.