Wybory sołtysa w domu sołtysa

Wieś Cuple (gmina Bełżyce) to mała miejscowość. Dwa sklepy, dwa przystanki autobusowe i remiza. Mieszka tu nieco ponad setka osób. Wszyscy się dobrze znają, choć nie zawsze żyją w zgodzie. Mieszkańcy podzielili się na zwolenników i przeciwników jednego z dwu działających tu sklepów. A także na popierających i kontestujących wybory sołtysa w...

Od ośmiu lat obowiązki sołtysa we wsi pełniła kobieta - Irena Kołacz. Wczoraj wieczorem właśnie w jej domu miały się odbyć kolejne wybory na to stanowisko. Uprawnionych do głosowania we wsi jest 114 osób. Na wybory wybierała się garstka.
- Co to za demokracja? Jak można organizować wybory sołtysa w domu, gdzie mieszka dotychczas urzędujący sołtys? Po pierwsze, nie zmieszczą się tam wszyscy wyborcy. Po drugie, nie wszyscy wezmą udział w takich wyborach. Poza tym o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero w ubiegły piątek wieczorem. To o wiele za późno. A niektórzy usłyszeli o tym jeszcze później, bo w sobotę. Dzwoniłem do Urzędu Miasta w Bełżycach, ale oczywiście w sobotę nikogo tam nie było - mówi Bogdan Fiuk, jeden z mieszkańców wsi Cuple. - Przecież nie pójdę do domu sołtysa, żeby zaproponować inną kandydaturę na to stanowisko. Tak myślą ludzie. Gdyby wybory były w remizie, wszyscy by poszli.
Zygmunt Bogusz ze wsi Cuple uważa, że dopóki lokalna społeczność nie była skłócona, nikomu nie przeszkadzały wybory w prywatnym domu. Wieś jest podzielona, więc każdy powód jest dobry do zademonstrowania swojego stanowiska.

Jak twierdzi pan Bogdan, dwa tygodnie przed wyborami rozmawiał z urzędniczką UM w Bełżycach. - Już wówczas sugerowałem jej, żeby te wybory zorganizować w remizie, bo inaczej frekwencja będzie niska. Ta pani obiecała, że porozmawia z burmistrzem. Teraz oczywiście wszyscy udają, że nie wiadomo o co chodzi - dodaje Bogdan Fiuk. - Ponadto jeszcze wczoraj rano proponowałem, że osobiście poinformuję wszystkich mieszkańców, że wybory są w remizie. Żeby tylko burmistrz się zgodził. Najpierw się zgodził, ale później stwierdził, że chyba już na takie zmiany za późno.
Dlaczego więc wybory sołtysa nie zostały przeprowadzone w oddalonej jedynie o kilometr remizie?
- Od lat organizujemy wybory sołtysa i zebrania wiejskie w prywatnym domu. Przecież na czas wyborów ten dom przestaje być prywatny, bo służy społeczności wsi - tłumaczy Bogdan Czuryszkiewicz, burmistrz Bełżyc. - Zagwarantowałem wszystkim wyborcom możliwość przyjścia i wzięcia udziału w głosowaniu. Tu nie chodzi o tworzenie konfliktów, tylko o wspólne dobro. Poza tym nic nie wiedziałem o rzekomym konflikcie, jaki jest we wsi. Gdybym cokolwiek słyszał, to rzeczywiście zorganizowalibyśmy wybory w remizie. Nie mogłem w ostatniej chwili zmieniać miejsca elekcji.
Burmistrz tłumaczy, że w ostatnich dniach w podobny sposób odbyły się wybory sołtysa w Wierzchowiskach. - Tu także głosowano w domu sołtysa, ale wybrana została inna osoba. Nie było żadnego problemu - dodaje Czuryszkiewicz.

Jedni uważają, że przez osiem lat rządów pani sołtys nic się we wsi na dobre nie zmieniło. Nowe wybory traktują jak kpinę z demokracji.
- To zupełnie bez sensu. Po co stoi ta remiza? Poszedłbym, gdybym mógł swobodnie głosować. A tak się nie wybieram, bo i tak nic nowego i lepszego nie wymyślą. A przecież potrzeby są duże. Nie ma sieci wodociągowej, ani chodników we wsi. Korzystamy z własnych studni - mówi Wiesław Bury, mieszkaniec wsi.
Nie wybierał się na wybory także Piotr Winiarski. - Żeby były naprawdę demokratyczne, to muszą być na neutralnym gruncie - mówi pan Piotr.
Inni planowali udział w wyborach, bo nie przeszkadza im, że będą głosować w domu pani sołtys.
- Wprawdzie rządziła już dwie kadencje i ani nie zaszkodziła ani nie pomogła naszej wsi, ale tak ogólnie to jest w porządku i nic do niej nie mamy - mówi Michał Berdecki, mieszkaniec wsi.

Tak mówi zaskoczona naszą wizytą Irena Kołacz, dotychczasowy sołtys wsi Cuple.
- My tu wszyscy w zgodzie żyjemy, nikt się nie kłóci. Dotychczas nikomu nie przeszkadzało, że sołtysa się wybiera w domu dawnego sołtysa. Nie rozumiem skąd teraz wziął się problem. Poza tym ja już nie chcę być dalej sołtysem. Niech inni spróbują, jak to jest - mówi pani Irena.
Do jej obowiązków należało zbieranie podatku rolnego od gospodarzy, wydawanie świadectw pochodzenia zwierząt i informowanie o wyborach, wieszanie obwieszczeń. Co kwartał otrzymywała za swoją funkcję 10 proc. z zebranego podatku (około 200 zł).
Co udało jej się zrobić dla wsi przez dwie kadencje?
- A co tu można zrobić? Dwa przystanki autobusowe, linię telefoniczną. To się udało - odpowiada. - W gminie ciągle nie ma pieniędzy i to blokowało wszelkie inwestycje.