Józef Krzyszczak, prominentny działacz Samoobrony z naszego regionu, pracuje w Ministerstwie Rolnictwa. Polityk jednak nie chce się do tego przyznać.
Krzyszczak jest wiceszefem Samoobrony na Lubelszczyźnie. Jest też wiceprzewodniczącym sejmiku województwa. Na początku lat 90. w podlubartowskiej Niedźwiadzie był prezesem Banku Spółdzielczego. Wtedy m.in. dla własnej korzyści udzielił kredytów i gwarancji dwóm spółkom, których był współwłaścicielem. To doprowadziło bank do upadku. W 1996 roku sąd skazał Krzyszczaka na dwa i pół roku więzienia. W drugiej instancji zapadł wyrok: dwa lata. Skazany go odsiedział.
Teraz działacz trafił do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, którym kieruje szef Samoobrony Andrzej Lepper. - Pan Krzyszczak świadczył pracę w Biurze Kontroli ministerstwa na podstawie umowy-zlecenia od 1 marca do 30 kwietnia i od 15 maja do 14 czerwca - wyjaśnia Iwona Chromiak z Biura Prasowego resortu. - Od 15 czerwca, również na podstawie umowy-zlecenia, pracuje w Biurze Pomocy Technicznej ministerstwa. Jego umowa obowiązuje do 14 września.
Krzyszczak nie przyznaje się do pracy u Leppera. - To jakieś plotki - mówi. - Koledzy partyjni poprosili mnie o pomoc, więc pomogłem. Ale chodziło o sprawy partyjne, a nie ministerialne. Zresztą to były tylko drobne rzeczy. I nic stałego - dodaje. Jakie to "rzeczy”? - Nie będę o tym mówił - ucina.
- Niech pan nie wnika - mówi Krzyszczak.
Nikt w resorcie nie potrafił nam wyjaśnić, jak człowiek z kryminalną przeszłością mógł tam trafić. Kłopoty z odpowiedzią ma też rzecznik Samoobrony, poseł Mateusz Piskorski. - Nie znam tej sprawy - przyznaje. - To nie jest osoba na tyle znana i nie była przyjmowana na tak ważne stanowisko, żeby potrzebowała rekomendacji władz partii.