

Podczas wrześniowego Biegu Koziołka doszło do niebezpiecznej sytuacji. Uczestnicy biegu znaleźli się pośród jadących ulicami Nadbystrzycką i Narutowicza aut. – Taka sytuacja, kiedy musimy poruszać wokół jadących aut, jest niedopuszczalna – komentuje jeden z biegaczy.

Bieg Koziołka to cykliczna impreza biegowa organizowana przez Fundację Rozwoju Sportu w Lublinie. Tegoroczna impreza wywołała kontrowersje. Uczestnicy narzekają na zabezpieczenie biegu i fakt, że na pewnym etapie trasy znaleźli się pośród jadących pojazdów – Jestem tym zszokowany. Biorę udział w wielu tego typu imprezach, ale z czymś takim się jeszcze nie spotkałem – relacjonuje pan Mariusz, uczestnik biegu. – Sytuacja jest kuriozalna, gdy na trasie muszę skupiać się na tym, żeby nie wpaść pod samochód albo autobus – dodaje.
Do sprawy odniósł się też profil lubelskibiegacz.pl. Prowadzący go trener biegania, Paweł Wysocki, napisał: „Przyznam szczerze, że sam nie wiedziałem, jak się zachować, kiedy przede mną i za mną jechały auta osobowe. Nie wiedziałem, czy biec środkiem, czy prawą stroną. Czułem się jak INTRUZ”.
Niektórzy biegacze podkreślali, że woleli biec po chodniku, by uniknąć potencjalnego zagrożenia. Inni po prostu zniechęcili się do tego typu wydarzeń. Na starcie, który, podobnie jak meta, umiejscowiony był na Placu Po Farze, stanęło 535 miłośników biegania. Trasa przebiegała m.in. przez Park Ludowy czy ulice Królewską, Zamojską, Romantyczną, Filaretów, Zana, Nadbystrzycką i Narutowicza. Problem pojawił się na tych dwóch ostatnich arteriach. Komunikat miasta mówił, że bieg odbędzie się przy wyłączonym ruchu, a poszczególne ulice zostaną zamknięte na czas biegu i będą sukcesywnie otwierane po przebiegnięciu wszystkich uczestników. Co więc zawiodło?
– Wina leży po stronie kierowców, którzy nie stosowali się do oznaczeń i zabezpieczenia trasy. Wyjeżdżali na fragment drogi wyłączony z ruchu – komentuje Krzysztof Dyk, przedstawiciel Fundacji Rozwoju Sportu w Lublinie.
W jaki sposób kierowcy mogli w ogóle dostać się na rzekomo dobrze zabezpieczoną trasę?
– Nie cała trasa jest wygrodzona barierkami. Nie ma fizycznie takiej możliwości, natomiast cała trasa jest oznaczona, odgrodzona oraz zabezpieczona przez policję i obsługę techniczną biegu. Dodam, że znane są przypadki z innych miast, że kierowcy sami przedstawiają sobie elementy zabezpieczenia, żeby przejechać. Organizatorzy, w tym również my, wyciągają wnioski z tych sytuacji, ale jednostkowym przypadkom niesubordynacji trudno jest przeciwdziałać – dodaje Dyk.
Ponadto organizatorzy biegu opublikowali oświadczenie:
Jako organizator biegu pragniemy podkreślić, że dołożyliśmy wszelkich starań, aby trasa wydarzenia była właściwie zabezpieczona i spełniała wymogi decyzji administracyjnych. Zgodnie z uzyskanymi zezwoleniami bieg odbywał się przy całkowicie wyłączonym ruchu drogowym.
Sytuacja, w której pojazdy znalazły się na trasie, miała charakter incydentalny i była skutkiem niefrasobliwości kierowców i w żaden sposób nie zagroziła bezpieczeństwu uczestnikom biegu. Natychmiast po uzyskaniu informacji o tym zdarzeniu podjęliśmy działania poprzez kontakt ze służbami odpowiedzialnymi za nadzór nad ruchem w celu jego wyeliminowania.
Bezpieczeństwo uczestników jest dla nas priorytetem na każdym etapie – od planowania trasy, poprzez przygotowanie projektu czasowej organizacji ruchu, po konsultacje z właściwymi komórkami i służbami miejskimi. Każdorazowo bieg wspiera kilkudziesięciu, a nawet kilkuset wolontariuszy pełniących funkcje porządkowe i informacyjne.
Warto podkreślić, że podczas licznych imprez biegowych, które zrealizowaliśmy w Lublinie – zarówno na dystansach 5 i 10 kilometrów, jak i w kilku poprzednich edycjach Półmaratonu Lubelskiego – trasa była bezpieczna i nie dochodziło do zdarzeń zagrażających zdrowiu uczestników.
Z każdego incydentu wyciągamy wnioski. Analizujemy miejsca newralgiczne na trasie i wdrażamy rozwiązania, które mają zapewnić jeszcze wyższy poziom bezpieczeństwa w kolejnych wydarzeniach.
Dziękujemy służbom mundurowym, wolontariuszom i wszystkim osobom zaangażowanym w organizację za ogrom pracy, jaką wykonują na rzecz społeczności biegowej. Mamy nadzieję, że nawet incydentalne sytuacje nie będą rzutowały negatywnie ani na odbiór działań służb i organizatorów, ani na same biegi, które są pozytywnie oceniane przez społeczność biegową i integrują mieszkańców naszego miasta.
Do sprawy odniósł się również przedstawiciel lubelskiej policji.
– Funkcjonariusze mieli za zadanie kierowanie ruchem i dbanie o to, aby w wyznaczonych dziewięciu miejscach nikt nie mógł wjechać na trasę biegu. Miejsca były ustalone z organizatorem – mówi oficer prasowy KMP w Lublinie, Kamil Gołębiowski. – Poza tymi miejscami to organizator miał za zadanie zadbać o to, aby cała organizacja była zgodna z założeniami, z całym projektem i planem tego biegu. W momentach, gdy na trasie nie było biegaczy, policjanci pozwalali na ruch poprzeczny pojazdom, które akurat czekały na skrzyżowaniu na możliwość przejazdu – dodaje.
Jednocześnie policja potwierdza, że doszło do opisanych sytuacji.
– Zapewne były miejsca, gdzie niektórzy kierowcy wyjeżdżali z uliczek osiedlowych czy też spod bloków. Jeżeli policjanci na skrzyżowaniu widzieli takie pojazdy, to oczywiście starali się ściągać je z jezdni i kierować na inne trasy. Auta pojawiły się w miejscach, gdzie nie było patroli policji. Kierowcy powinni mieć świadomość tego, że nie powinni wyjeżdżać, bo były ustawione znaki i powinni widzieć, że odbywa się bieg – kontynuuje Gołębiowski.
Finalnie podczas tegorocznego Biegu Koziołka nikomu nic się nie stało, ale część uczestników martwi się perspektywą kolejnych biegów ulicznych. Już 19 października w naszym mieście wystartuje 9. Półmaraton Lubelski.
– Chcę tylko zasygnalizować, że ludzie są różni. Być może ktoś będzie miał bardzo zły dzień lub będzie pod wpływem środków odurzających/alkoholu i może dojść do tragedii. Kto odpowiadałby za to, że auto potrąciło biegacza/biegaczy? Organizator, służby, uczestnicy? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi, bo na szczęście nic się nie stało, ale chciałbym, aby biegacze w trakcie biegów byli skoncentrowani na rywalizacji, wysiłku, a nie tym, czy biec po ulicy, czy chodniku (dla własnego bezpieczeństwa) – pisał na swoim Facebooku Paweł Wysocki, czyli lubelskibiegacz.pl
