Polski kierowca jest prawdopodobnie jedną z ofiar pożaru toksycznego fosforu na Ukrainie. Wczoraj zgłosił się do szpitala im. Jana Bożego w Lublinie.
W poniedziałek w pobliżu wioski Ożydiw w rejonie lwowskim na Ukrainie wykoleił się pociąg z silnie toksycznym fosforem. Z torów wypadło 15 cystern, a sześć z nich stanęło w płomieniach. Ogień uwolnił do atmosfery trujące substancje. Ewakuowano ludność. Wczoraj zgłosił się do szpitala przy ul. Biernackiego w Lublinie Polak, który pracuje na Ukrainie jako kierowca. Przyjechał na kilka dni do Polski.
- Mówi, że był 30 kilometrów od wybuchu - informuje dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator toksykologii. - Dolegliwości nie miał, ale zrobiliśmy mu badania. Miał uszkodzoną wątrobę. Wszystko wskazuje na związek z wybuchem. Fosfor powoduje obrzęk płuc, a także uszkodzenia wątroby, serca, kości. Nie chciał zostać w szpitalu. Dostał leki oraz zalecenie, by zgłosił się do lekarza tam, dokąd jechał.
Władze Lwowa twierdzą, że trująca chmura, która utworzyła się w wyniku spalania się fosforu, nie zagraża miastu, gdyż przemieszcza się w przeciwnym kierunku. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie dojdzie ona do Polski. Służby wojewody lubelskiego i podkarpackiego monitorują sytuację.
- Obserwujemy wodę w Bugu oraz stan powietrza - przekazała nam Małgorzata Trąbka, rzecznik prasowy wojewody lubelskiego. - Nie ma zagrożenia dla naszych rejonów.
Dziś w tej sprawie odbędzie się posiedzenie komitetu zarządzania kryzysowego.
Dawka śmiertelna fosforu wynosi 0,10 grama. Żółty fosfor powoduje m.in. marskość wątroby. W ukraińskich wioskach Angeliwka i Lesnoje zanotowano wczoraj wielokrotne zwiększenie toksycznych oparów do 3,5 mg na metr sześcienny przy normie 0,15 mg. (step)