Rozmowa z Zofią Bartosik z Białki koło Parczewa, która robi pisanki
- Siedziałam w domu, nie pracowałam i zaczęłam robić pisanki. Na samym początku to wychodziły mi - co tu dużo mówić - po prostu brzydkie. Ale z roku na rok jest coraz lepiej, widzę różnicę. Może było by jeszcze lepiej, gdybym częściej się nimi zajmowała, a nie przed samą Wielkanocą.
• Robi pani pisanki także z jaj strusich. Czy poza większą powierzchnią do wyskrobania wzorów są jeszcze jakieś różnice?
- Praktycznie nie ma. Najpierw wszystkie farbuję w barwnikach do tkanin, bo jest najlepszy efekt. Potem wyskrobuje wzorki nożykiem do papieru. Podglądam motywy np. z wielkanocnych pocztówek, czasami staram się dodać coś od siebie. Powiem też, że wcale nie ma tak dużo chętnych na pisanki ze strusich jaj. Raczej ludzie wolą te mniejsze.
• A ile czasu zajmuje pani wykonanie jednej pisanki?
- Jak nie robie nic innego, ale tak zupełnie nic - żadnych obowiązków domowych - to w ciągu dnia i można powiedzieć, że kawałka nocy robię ich pięć.
• Czy rodzina i znajomi już zamówili u pani pisanki?
- Już dawno, mało tego ja je już zrobiłam. Ci, którzy chcieli pisanki do stroików, już je odebrali. Teraz zrobię jeszcze kilka na prezenty dla najbliższych, bo dla mnie przyjemne jest obdarowywanie znajomych pisankami.
Rozmawiała: Monika Połowska