Ludzie chcą pieniędzy na wszystko: na zagraniczną operację, na leki, na jedzenie i na rozkręcenie cudownego interesu. Jedni piszą gdzie się da, a inni mają swoje ulubione firmy. Niekiedy są to oszuści, którzy zarabiają na ludzkim nieszczęściu.
Również skrzynka pocztowa w łukowskich zakładach mięsnych pełna jest takich pism. – Najczęściej piszą różne organizacje, ale sporo jest listów od zwykłych ludzi – mówi Alicja Sawczuk z działu marketingu i sprzedaży „Łmeat Łuków” SA. – Nasi przedstawiciele handlowi odwiedzają ich później i sprawdzają, czy rzeczywiście potrzebują pomocy.
Jeżeli tak, to trafiają do nich paczki z wędlinami i konserwami.
– Takich próśb mamy mnóstwo – podkreśla Paweł Burdzy, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. – Niektórzy ludzie piszą kilka razy w miesiącu. Proponują nam nowe gry i nowy wzór kuponów. Najwięcej mamy jednak desperackich próśb. To prawdziwe morze nieszczęścia. Na leki, na operacje, na sprzęt medyczny. Ale nam nie wolno wspierać osób fizycznych. Przychodzą też pisma z propozycjami robienia niesamowitych interesów i prośbą, by te listy przesłać do naszych milionerów. Albo żeby podać adresy milionerów. Oczywiście, nie podajemy.
„Nałęczowianka” także nie wszystkim pomaga. – Nie stać nas na spełnienie wszystkich próśb – przyznaje dyrektor Czuba. – Rozpatrujemy przede wszystkim pisma z naszej okolicy i od instytucji. Straż pożarna czy szpital to pewna sprawa.
Jednak nie zawsze. Firma kilka lat temu przekazała jednemu ze szpitali pieniądze na sprzęt. Potem się okazało, że wykorzystano je na płace.
– Staramy się odpowiadać na wszystkie listy – dodaje Stanisław Czuba. – Niektóre jednak od razu budzą podejrzenia. Dostaliśmy prośbę od jakieś organizacji w Koszalinie. Jak nas znaleźli? Dlaczego do nas napisali? Może liczyli na to, że nikomu nie będzie chciało się sprawdzać prawdziwości ich zapewnień?