Do tej pory większym zainteresowaniem obcokrajowców cieszyły się tylko uczelnie w Warszawie i Krakowie. Teraz z nieoficjalnych jeszcze informacji wynika, że Lublin ma szansę wyprzedzić drugie z tych miast.
- To właśnie studencki klimat wyróżnia Lublin i przyciąga studentów z zagranicy. Poza tym to bardzo ciekawe miejsce pod względem historycznym, z pięknym Starym Miastem. Uwielbiam takie zakątki. Polska kultura jest naprawdę interesująca. Zapowiada się bardzo dobry rok - dodaje Miguel Armental Piñeiro, który przyjechał z Santiago.
W tym roku na Politechnice Lubelskiej będzie studiować blisko 250 osób spoza Polski. Oprócz Hiszpanów pojawią się Turcy, Portugalczycy, Włosi, Niemcy, Rumuni i Ukraińcy.
Swoją silną pozycję Lublin zawdzięcza jednak głównie Uniwersytetowi Medycznemu. Co trzeci obcokrajowiec studiujący w Lublinie ma w kieszeni indeks właśnie tej uczelni. W tym roku będzie tu studiować ok. 1140 zagranicznych studentów. Na liczby można spojrzeć jeszcze z drugiej strony: aż 15 proc. studentów Uniwersytetu Medycznego to obcokrajowcy, wśród których najwięcej jest gości z Tajwanu, niewiele mniej obywateli USA, a w dalszej kolejności Norwegów i Saudyjczyków.
Uczelnia mogłaby przyjmować znacznie więcej obcokrajowców, ale jak tłumaczy prof. Andrzej Drop, rektor UM, to przede wszystkim uczelnia dla polskich studentów. - Nasi rekruterzy pracują bardzo intensywnie. Prezentujemy się na targach edukacyjnych. Odwiedzamy wiele miejsc, gdzie przedstawiamy naszą ofertę, ostatnio byliśmy m.in. w Chicago. Trzeba jednak pamiętać, żeby nie zachwiać równowagi. Uniwersytet powstał po to, aby kształcić polskich studentów - tłumaczy prof. Drop.
Drugie miejsce pod względem liczby studiujących obcokrajowców zajmuje w Lublinie Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, a 80 proc. z nich stanowili w zeszłym roku akademickim Ukraińcy. - W tegorocznym naborze uniwersytet podwoił liczbę studentów z Ukrainy - mówi Krzysztof Żuk, prezydent miasta.
Ukraińcy stanowią najliczniejszą grupę wśród studentów zagranicznych w Lublinie (51 proc.), dalej znajdują się Tajwańczycy (9,2 proc.), Amerykanie (8,6 proc.), Norwegowie (5,7 proc.) i Białorusini (4,7 proc.). Za nimi są przedstawiciele Arabii Saudyjskiej, Kanady, Hiszpanii, Słowacji, Czech, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Tajlandii, Francji, Chin, Indii, Kazachstanu, Rosji, Niemiec i Nigerii, a nie jest to nawet połowa tabeli.
*Dane za poprzedni rok akademicki