Strażnicy miejscy będą wyłapywać na mieście wagarowiczów i odstawiać ich do szkół. Takie przepisy mają niebawem obowiązywać w całym kraju.
Uczniowie nie są tym zachwyceni. - Po to jest szkoła, żeby czasem zwiać z lekcji. Ci, co takie głupoty wymyślają chyba zapomnieli jak sami chodzili na wagary - obrusza się Kuba, gimnazjalista z Lublina.
Ale dyrektorom szkół pomysł się podoba.
- Jeżeli w jakikolwiek sposób pomoże to zdyscyplinować uczniów, to plan jest dobry - mówi Stanisław Rodak, dyrektor lubelskiego Gimnazjum nr 5. Choć jego zdaniem problemu wagarów nie rozwiąże do końca. - Większą rolę muszą tu odegrać rodzice. To oni przede wszystkim powinni wiedzieć co robią ich dzieci w czasie, kiedy powinny być w szkole.
Funkcjonariusze przyznają, że już teraz zwracają uwagę na to, co robi młodzież. - Takim przykładem jest "gimbus patrol”. W radiowozie pracują dwie funkcjonariuszki: jedna strażniczka i jedna policjantka. Panie patrolują okolice szkół pod kątem bezpieczeństwa uczniów - mówi Waldemar Wieprzowski, komendant Straży Miejskiej w Lublinie.
Zdarza się, że funkcjonariusze odstawiają wagarowiczów na lekcje. Tak było ostatnio w Ogrodzie Saskim. - W pobliżu gimnazjum zauważyłyśmy sześcioosobową grupę uczniów, którzy na nasz widok zaczęli się pośpiesznie oddalać. Tłumaczyli nam, że lekcje zaczynają dopiero o godz. 8.20 - opowiada strażniczka Izabela Kisielewska.
Funkcjonariuszki poprosiły uczniów o legitymacje szkolne. Jeden z uczniów miał pecha, bo razem ze szkolnym identyfikatorem wyciągnął też plan lekcji. - A tam było jasno napisane, że w tym czasie uczniowie powinni być na lekcji języka niemieckiego. Odstawiłyśmy ich do gimnazjum przy al. Długosza - dodaje Kisielewska.
O całym zdarzeniu straż miejska powiadomiła dyrekcję szkoły.