Miało być huczne rozpoczęcie krajowej kampanii wyborczej Samoobrony. Ale impreza na giełdzie w Elizówce przypominała propagandówki z czasów PRL.
- Trwają prace polowe więc stąd być może mniejsza frekwencja - zauważył prowadzący imprezę.
Punktualnie o godz. 10 liderka lokalnych struktur posłanka Zofia Grabczan przywitała szefa partii. - To dla nas wielkie wyróżnienie i dowód, że tutaj jest prawdziwa kolebka Samoobrony doceniana przez pana przewodniczącego. Dziękuję za dbałość o Lubelszczyznę i kraj. Jest pan przykładem ile można zdobyć ciężką pracą, uporem i konsekwencją - mówiła Grabczan.
Lepper odsłonił hasło kampanii Samoobrony "O prawdę i godność” i podszedł do mównicy. Przez następne 30 minut nie zostawił suchej nitki na niedawnym koalicjancie.
- Premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi tylko i wyłącznie o absolutną władzę i przykrycie prawdy na temat 17 lat przemian. Polska wieś zdecyduje, kto wygra wybory. Jeśli da się znów oszukać PiS, to przegramy wszyscy. Czy polskie społeczeństwo zna prawdę o polityce zagranicznej? O polskich żołnierzach w Iraku, w Afganistanie, o tarczy antyrakietowej? - grzmiał z mównicy szef Samoobrony.
Po liderze przemawiali posłowie. Padały hasła "Samoobrona do sejmu, kaczki do piekarnika” lub "Polacy nie kaczki i swój rozum mają”. Ze sceny przygrywała do tańca Kapela znad Baryczy. A działacze porwali działaczki do tańca.
- Codziennie jestem na giełdzie, ale nie wiedziałam, że Lepper będzie tutaj. Plakatów za mało powiesili - mówi Barbara Stachal z Niemiec, która imprezę obserwowała ze swojego stoiska.
- Disco polo dziecko mi wystraszyło - narzeka pani popychająca wózek jak najdalej od głośników.
Wizytę polityka postanowili wykorzystać mieszkańcy lubeskiego os. Poręba, którzy od wielu dni protestują przeciwko budowie masztu na swoim osiedlu.
- Jeśli ktokolwiek nam pomoże może liczyć na wdzięczność - Artur Handryszczak przedstawiciel lokatorów.
- Prezydent Lublina jest z PO, ale policja z PiS. Patrzcie jak się pięknie uzupełniają - podchwycił Lepper.
Lepper odszedł do samochodu otoczony kamerami i aparatami fotograficznymi. Po drodze rozdawał autografy na zdjęciach, ulotkach i białoczerwonych krawatach. Z giełdy na Elizówce wyjechał przed południem. Przed sceną, na której nadal grała kapela, zrobiło się pusto.