Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

20 listopada 2003 r.
11:14
Edytuj ten wpis

Ameryka -- nasza ziemia obiecana

0 2 A A

Departament Stanu USA ogłosił kolejną loterię wizową. Jej zwycięzcy będą mogli legalnie mieszkać i pracować, bądź uczyć się w tym kraju. Wielu spośród nas zamierza skorzystać z tej szansy. Bo – padają argumenty – w kraju przyszłość niepewna, natomiast w bogatej, niesłychanie barwnej Ameryce, nawet biedakom sny się spełniają. Pobudzona wyobraźnia sprawia, że mimo uszu puszczamy słowa o morderczej pracy, brutalnej przemocy, pysze i arogancji. Na pytanie: jak się żyje za wielką wodą?, spróbujmy odpowiedzieć przykładami z Chicago. Bo to drugie w świecie – po Warszawie – skupiska Polaków.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować


Od kompleksów spowodowanych widokiem całego lasu drapaczy chmur uchronić może nas wiadomość, że liczne stoją na ziemi należącej ... do Polaków, a ściślej sukcesorów Kazimierza Pułaskiego. Bowiem nasz bohater walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych obdarowany został przez prezydenta George’a Waszyngtona 450 akrami (ok. 200 ha) ziemi, na której wybudowano Chicago. Za tę ziemię nikt nigdy nie zapłacił.
Jednak w obiegowej opinii „polska” część miasta, to
Jackowo,
która to nazwa pochodzi od tutejszego kościoła. Od początku ubiegłego stulecia przy Milwaukee Avenue i pomniejszych tutejszych uliczkach: Belmot, Division, Cicero osiedlali się imigranci z ziem polskich, stanowiąc siłę roboczą w słynnych chicagowskich rzeźniach, fabrykach. Ci, którzy się dorobili, o co nie było trudno, przenosili się do lepszych dzielnic albo do podmiejskich willi. Ich miejsce zajmowali nowi przybysze z kraju ze sztafety śniących sen o Ameryce. Albo Meksykanie, Portorykańczycy, Azjaci.
Nikt z pytanych przeze mnie nie potrafił powiedzieć, ilu Polaków mieszka dziś na Jackowie. Padały odpowiedzi: trzydzieści tysięcy, pięćdziesiąt, może więcej... I jakby nie było, nie ulega wątpliwości, że jest to najliczniejsza polonijna enklawa w Chicago. Wyglądem swoim przywodzi na myśl niegdysiejsze Piaski, Lubartów, Bychawę. W niewysokich i mało urodziwych kamienicach dostrzeżesz: Polskie Centrum Medyczne, w pobliżu firmę POLAMER, w której na dobre trwa już sezon wysyłki świątecznych paczek do kraju. Dalej widzę tabliczki z nazwiskami polskich prawników, pośredników imigracyjnych, sprzedawców nieruchomości, itd. Są też redakcje i – jakże by inaczej – restauracje.
Jak znaleźć pracę
W jednej z nich, w „Czerwonym Jabłuszku”, dobrym duchem jest pani Basia. Przed kilkoma laty machnęła ręką na urzędniczą karierę w Suwałkach. I teraz przekonuje zza baru:
– Mamy 60 gorących i zimnych dań, od schabowego po przepiórki, a to wszystko za jedną cenę – 6,49 dolara. Proszę spróbować pierogów, to nasza specjalność. Będą gratis, jeśli nawet nic innego pan nie zamówi...
Pani Basia pracuje codziennie po 12 godzin. Mogłaby mieć jeden dzień wolny. Ale: za pokój z kuchnią tu, na Jackowie, płaci 650 dolarów. Co miesiąc wysyła pieniądze rodzinie. Odkłada też na powrót, a może – tego jeszcze nie wie – na urządzenie się w Ameryce. Ta ostatnia myśl staje się jej coraz bliższa.
Młody chłopak na barowej ladzie rozkłada „Dziennik Związkowy”, to strony z ogłoszeniami. Widząc, że „zapuszczam żurawia” mówi:
– Pracuję w firmie kontraktorskiej (budowlanej), robota dobra i nieźle płatna. Ale gdyby się trafiła jakaś superokazja...
Duże szanse mają szoferzy:
„Team kierowcy na dalekie trasy, 3500-6000 mil tygodniowo...”; „Poszukuję kierowcy limuzyny na weekendy. Dobry angielski...”; „Kierowco, zacznij pracować dla siebie za większe pieniądze. Firma zatrudni kierowców z CDL na dalekie trasy z umożliwieniem taniego zakupu „truck trailer” wraz z pracą. Bardzo dobre zarobki...” Na dwóch stronach propozycje dla budowlańców oraz na tyluż dla biuralistów (tu obowiązkowo angielski). Poszukiwani są opiekunowie: do dzieci (znajomość angielskiego, doświadczenie) za 7,5-10 dolarów za godzinę, do starszej pani – do 475 tygodniowo, do rodzin amerykańskich i rosyjskich – 50-100 dolarów dziennie. Szansę mają piekarze i cukiernicy, blacharze samochodowi z doświadczeniem i młode dziewczyny. O przyszłych wymaganiach dla dziewczyn nie ma nic, jest za to o „bardzo dobrych zarobkach”.
Gazetę pożycza teraz rosły mężczyzna, który przy prezentacji podaje imię: Stanisław. Po przewertowaniu stron z ogłoszeniami, tajemniczo stwierdza: Nic dla siebie nie znalazłem. I może być kłopot...Ów kłopot sprowadza się do tego, że
Stanisław wypił – jak mówi – „tylko dwa piwa”
i wsiadł do samochodu. W czasie kontroli odmówił policjantowi dmuchania w alkomat.
– Przecież byłem trzeźwy, a już na pewno nie miałem 0,08 – mówi. – Całe szczęście, że przydarzyło mi się to pierwszy raz.
Bo kolejna jazda w stanie nietrzeźwym traktowana jest jako przestępstwo kryminalne. A to oznacza: odebranie prawa jazdy, prace społeczne, a przeważnie więzienie.
– Za 6 miesięcy, po odbyciu szkoleń i zdaniu egzaminów (wszystko na własny koszt) raczej otrzymam prawo jazdy z powrotem – pociesza się Stanisław. – Mam nadzieję, że sędzia wyrazi zgodę, abym do tego czasu mógł dojeżdżać do pracy samochodem. Jeśli nie, to byłby kłopot. Kuśnierza – pokazał na ogłoszenia – nikt nie szuka. A przekwalifikowywać się? To już nie w moim wieku...
POLSCY AMERYKANIE
Doktorska kariera
Dr Aleksander Jakubowski jest znanym w Chicago ginekologiem-położnikiem. Na swoją sławę pracował wytrwale ponad trzydzieści lat. W Gdańsku, do którego trafił z rodzicami z zajmowanego przez sowietów Wilna, z czasem zamarzyła mu się wyprawa do Ameryki. Po chleb i przygodę. Młokos, ale wiedział, że dobrze jest mieć już jakiś fach w garści. Toteż ukończył Akademię Medyczną. W amerykańskiej ambasadzie w Warszawie, gdy już nostryfikował dyplom, zgłosił gotowość wyjazdu do Stanów. Przemierzając z konsulem korytarz – bo „ściany miały uszy”, szczególnie, że był to schyłek lat 60. – odbierał instrukcje: „Jako turysta wyjedzie pan do Malmoe. W Kopenhadze będzie czekała wiza i pieniądze na podróż do Stanów. Pracować będzie pan w szpitalu w Chicago.” Gdy w dniu swoich 30. urodzin wysiadał z samolotu na lotnisku O’Hara, miał w kieszeni zaledwie 5 dolarów. Większym jednak powodem do zmartwień okazać się miała słaba znajomość języka ... amerykańskiego, mało podobnego do angielskiego, w którym był dość biegły. Szczególnie, że trafił do izby przyjęć ofiar z wypadków.
Wspomina:
– Zmarł pacjent. Mnie przypadło powiadomienie o tym rodziny oczekującej na korytarzu. Zostałem poinstruowany przez kolegów, co mam powiedzieć, wychodzę i zbolałej żonie oraz licznym krewnym obwieszczam: „Padł martwym bykiem”. Kobieta zemdlała, kuzyni, na moje szczęście, rzucili się ją ratować, bowiem wyraźnie mieli chęć obić mnie. Musiałam jednak składać wyjaśnienia, przepraszać.
Kiedy indziej – mówi dalej – grubo po północy w moim przyszpitalnym mieszkaniu zadzwonił telefon. Dyżurna pielęgniarka o coś zapytała. Nie zrozumiałem – o co. Mówię więc, że zbyt to poważna sprawa, by decydować przez telefon, przyjdę. W dyżurce napotykam zdziwione oczy dziewczyny. Wyjaśnia, że chodziło jej tylko o zgodę na... wykonanie pacjentowi lewatywy...
Dr Jakubowski robił coraz większe postępy w rozumieniu języka. Zaczynał rozumieć najtrudniejszych w tym względzie pacjentów: dzieci, dorosłych mówiących i jedzących jednocześnie oraz telefonujących. Praca w szpitalu była mordercza. Pamięta dyżur, który trwał 9 dób. Ale nie dlatego, by był wyjątkiem. Dlatego, że po jego zakończeniu, nieprzytomny ze zmęczenia, wsiadł do samochodu i ruszył w stronę domu. Policjant, który go zatrzymał, nie dał wiary, że jazda „wężykiem” wynika z zamroczenia pracą, a nie alkoholem. Skończyło się na mandacie. A gdy zdarzył się ten dramat, postanowił porzucić uniwersytecki etat, pozostawić szpital i pójść na swoje.
– Przyjąłem na oddział pacjentkę – mówi. – Była to piękna Murzynka, zamożna bizneswomen. Po zbadaniu stwierdziłem, że jest w ciąży. Wiadomość ta ją przeraziła. Pocieszyłem, że wszystko pomyślnie się ułoży i po skończonej pracy pojechałem do domu. Pamiętam, był piękny czerwcowy dzień. Wkrótce otrzymuję telefon, że natychmiast powinienem wrócić do szpitala. Moja pacjentka była już w kostnicy, wyskoczyła – dowiedziałem się – z okna na 8. piętrze. Był rok 1970, dopiero trzy lata później zalegalizowano w USA przerywanie ciąży...
Dr Aleksander Jakubowski jest już na emeryturze. Pod presją pacjentek, na co sam też chętnie przystał, nie całkiem zaprzestał praktyki. Jednak więcej czasu poświęcić teraz może swoim inwestycjom oraz hobby, żeglarstwu. Jego życiowa dewiza brzmi: każdy dzień przynosi okazję, trzeba tylko umieć ją dostrzec. Ma dowody, że najlepszą lokatą były i są nieruchomości. Przed laty akrową (ok. 0,5 ha) działkę na przedmieściach Chicago kupić można było za 500 dolarów, dziś trudno dostać taką za 2 miliony. Wielokrotnie też poszły w górę ceny mieszkań. Nawet tu, w Aurorze, choć odległej od metropolii o godzinę jazdy autostradą, drewniany domek z trzema sypialniami, który kleci się w, bagatela, 4 miesiące, kosztuje 650 tys. dolarów. W chwili głębokiej szczerości dowiaduję się o przepięknej i rozległej posiadłości doktorostwa w Kanadzie, sąsiadującej z rezerwatem indiańskim. Tamtejsze jezioro i leśna działka to lokata, ale także ulubione miejsce żeglowania na którejś z trzech łodzi i wędkowania. Natomiast teraz, gdy wieje chłodem, czas ruszać na Karaiby.
Czy Jakubowscy wrócą do Polski o której cała rodzina mówi tak pięknie? Córki, urodzone w Ameryce, z pewnością nie. Rodzice prawdopodobnie tak. Studiują już ceny mieszkań w Warszawie i Gdańsku.

Wolę sprzątać...
Pani Zofia opowie o sobie, ale pod warunkiem: nie będzie w gazecie zdjęcia i nazwiska. W jej rodzinnej miejscowości pod Ostrowcem Świętokrzyskim, tak jak i w Tychach, skąd w 1988 wyjechała do Ameryki, wszyscy myślą, że ona tu jest urzędniczką. Zaczynała jako umysłowa. Bratu, który dla Polaków z Chicago wydawał „Rozrywkę”, układała krzyżówki. Pisała też o największych wodzach w historii: Aleksandrze Macedońskim, Hannibalu, o ulubionym Napoleonie. Ale żeby mieć na życie, zajęła się sprzątaniem – i tak już zostało. Najpierw była knajpa, do której szła, razem z córką, gdy wychodzili ostatni goście. Całą pierwszą tygodniówkę, 150 dolarów, ukradli jej w sklepie, gdy poszła obkupić się, by móc się najeść do syta. Potem sprzątała drukarnię, teraz sprząta domki.
– Robota, jak się chce, to się znajdzie – zapewnia pani Zofia. – Zapłacą tyle, ile powiedzieli. Ale nic za darmo. Ja pracuję ze cztery razy więcej, aniżeli wcześniej w Polsce. Wstaję o szóstej, wyprawiam wnuczka do szkoły. Sprzątam domek jeden, potem drugi. I biegiem, żeby zdążyć odebrać małego. Gotuję obiad dla córki i dzieci. Zakupy – i spać. I tak od poniedziałku do soboty. Miesięcznie zarabiam około 2 tysięcy dolarów. Gdybym była, na przykład, pielęgniarką i miała legalne papiery, zarobiłabym więcej. Nielegalnym zostaje praca na budowie, sprzątanie i pilnowanie ludzi. Ale pilnowanie to okropna praca. Ludzie bywają różni, chorzy, dokuczliwi. A przy tym człowiek zamknięty jest jak w więzieniu, tylko cela trochę większa. Cały czas jest się pod kontrolą, raz na miesiąc pozwolą wyjść na parę godzin. Ja zdecydowanie wolę sprzątać, iść między ludzi, u siebie spać...
Pani Zofia przez półtora roku ciężko chorowała na płuca. Mimo, że nie miała ubezpieczenia, leczona była jak i inni pacjenci. Rachunki szpitalne, które otrzymała do zapłacenia, wynoszą wraz z odsetkami ok. 100 tys. dolarów. Już porozumiała się z prawnikiem w sprawie ogłoszenia bankructwa. Oznaczać to będzie zdjęcie z niej zobowiązań, natomiast szpital zapisze na konto strat nieściągnięte długi.
Pani Zofia nie bardzo wierzy w sny. Z wyjątkiem tego, w którym jej wnuczek został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Urodził się już tu, a więc może zapamiętajmy jego imię i nazwisko – Michael Koga.

Dziennikarskim okiem
– W metropolii chicagowskiej mamy około 100 milionerów polskiego pochodzenia – mówi Wojtek Białasiewicz, redaktor naczelny „Dziennika Związkowego”, dziennikarz z zamojsko-lubelską przeszłością. – Są wśród nich właściciele potężnych przetwórni mięsa, sieci delikatesów i restauracji. Wśród nich największą karierę zrobili w ostatnim czasie: Frank Bobak, góral spod Zakopanego oraz pan Bacik. Zaczynali oni od produkowanej we własnym domu kiełbasy „palcem napychanej”, którą pakowali do teczki i rozwozili po domach. Pracowali – i choć się dorobili majątków – nadal pracują niezwykle ciężko. Polacy mają także w swoich rękach ogromną ilość środków transportu. Wręcz zdumienie budzą liczne firmy „truckarskie”, z których każda dysponuje kilkudziesięcioma potężnymi, świetnie wyposażonymi ciężarówkami, z których każda warta jest około miliona dolarów. W polskich rękach są kompanie taksówkowe, firmy budowlane. W końcu jest nas tu około miliona.
Wszyscy więc zachodzimy w głowę, dlaczego Polacy tak niewiele znaczą w tutejszym życiu społecznym i politycznym. Wielu już stać na sfinansowanie kampanii wyborczej do władz miejskich, a nawet stanowych w amerykańskim stylu. Są już dobrzy, wykształceni kandydaci, którym jakby ... brakowało odwagi. Mam nadzieję, że niebawem nasza diaspora w ratuszu, a może i pałacu gubernatora mieć będzie należną jej reprezentację.
• Czy warto się starać o wyjazd do Stanów?
– Turystycznie tak, bo kraj jest przepiękny. Zachęcam do przyjazdu także tych, szczególnie młodych, którzy mają możliwość popracować tu przez jakiś czas, zarobić albo nauczyć się czegoś. Natomiast emigracja na stałe jest sprawą indywidualnych wyborów. Osobiście uważam, że nasze miejsce jest między Bugiem a Odrą. Ja wracam do mojego Zwierzyńca!

Losujemy zieloną kartę



Zielona karta to wiza imigracyjna do Stanów Zjednoczonych AP. Pozwala ona m.in. na: stały pobyt w USA, swobodny wjazd i wyjazd z tego kraju, pracę i naukę, uzyskanie opieki zdrowotnej i socjalnej. W tym roku w różnych państwach zostanie rozlosowanych łącznie 50 000 wiz, Polacy mają otrzymać 3500. Aby wypełnić formularz, należy wejść na stronę internetową loterii: www.dvlottery.state.gov Wysyła się go wyłącznie za pomocą Internetu w terminie: 1 listopada – 30 grudnia br. Do wniosku dołączamy zdjęcie w formie elektronicznej. Udział w loterii jest bezpłatny.
ODPOWIEDŹ otrzymają tylko ci, którzy wygrają w loterii. Zawiadomienie powinno nadejść między majem a lipcem 2004 r. Zielone karty mają być rozdzielone między 1 października 2004 a 30 września 2005 r.
UCZESTNIK LOTERII powinien mieć ukończone 18 lat i co najmniej szkołę średnią, tj. 12 lat nauki, lub posiadać dwuletnie doświadczenie zawodowe z okresu ostatnich 5 lat w zawodzie wymagającym dwuletniej praktyki lub 2 lat szkolenia.
MAŁŻEŃSTWA mogą wysłać dwa podania – po jednym na każdego z nich. W przypadku wylosowania zarówno współmałżonek, jak i wszystkie dzieci stanu wolnego do 21 lat mają automatycznie prawo do wizy imigracyjnej.
OSTROŻNOŚĆ nie zaszkodzi. W Internecie ogłaszają się różne firmy, które odpłatnie obiecują ułatwić zdobycie zielonej karty. Radzimy dystans. Żadna z firm nie ma rekomendacji amerykańskiego rządu. Co innego bezinteresowna pomoc, jak chociażby „Dziennika Wschodniego”.
PEŁNE INFORMACJE w j. angielskim znajdziesz pod adresem: www.travel.state.gov/dv2005.html natomiast w j. polskim na stronie ambasady amerykańskiej w Polsce: www.usinfo.pl

Pozostałe informacje

CSK zaprasza na spektakl „Z kapelusza”
28 kwietnia 2024, 18:00

CSK zaprasza na spektakl „Z kapelusza”

W najbliższą niedzielę na scenie Sali Operowej w lubelskim CSK z okazji Międzynarodowego Dnia Tańca odbędzie się przedstawienie „Z kapelusza”.

Gabinety historii naturalnej Lublina. Nowa wystawa w Muzeum Józefa Czechowicza
25 kwietnia 2024, 18:00

Gabinety historii naturalnej Lublina. Nowa wystawa w Muzeum Józefa Czechowicza

Gabinety historii naturalnej Lublina to tytuł wystawy nawiązuje do ducha oświeceniowych gabinetów historii naturalnej i osobliwości przyrody. Otwarcie wystawy odbędzie się 25 kwietnia o godzinie 18 w lubelskim Muzeum Józefa Czechowicza.

Jak zdrowo się starzeć? O tym już w piątek na międzynarodowej konferencji
Patronat Dziennika Wschodniego
26 kwietnia 2024, 9:00

Jak zdrowo się starzeć? O tym już w piątek na międzynarodowej konferencji

Profilaktyka, choroby metaboliczne, rehabilitacja i zdrowe żywienie - takie tematy poruszą specjaliści podczas międzynarodowej konferencji „Healthy Aging”.

Od jutra zmiany w organizacji ruchu na Wallenroda

Od jutra zmiany w organizacji ruchu na Wallenroda

Od czwartku, 25 kwietnia, część ulicy Wallenroda zostanie zamknięta. Wszystko przez rozpoczęcie kolejnego etapu prac remontowych.

Aż 11 niewybuchów w Białej Podlaskiej. Saperzy jeszcze tu wrócą
pilne

Aż 11 niewybuchów w Białej Podlaskiej. Saperzy jeszcze tu wrócą

Przy ulicy Sidorskiej w Białej Podlaskiej znaleziono aż 11 niewybuchów. Saperzy zakończyli dziś pracę o godz. 16.30. Ale powrócą tu w piątek. Wówczas ponownie mieszkańcy będą ewakuowani.

Noc Kultury 2024: Neurony Miasta ożywią Lublin
galeria

Noc Kultury 2024: Neurony Miasta ożywią Lublin

Tegoroczna, 18. już edycja festiwalu Nocy Kultury odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę 1 i 2 czerwca. Poznaliśmy program tej imprezy. Będą się na niego składały projekty zgłoszone w otwartym naborze oraz wydarzenia specjalne Warsztatów Kultury.

Marta Wcisło jedynką z Lubelskiego do Europarlamentu. Dwójka dla Krzysztofa Grabczuka

Marta Wcisło jedynką z Lubelskiego do Europarlamentu. Dwójka dla Krzysztofa Grabczuka

Platforma Obywatelska przedstawiła swoich kandydatów do europarlamentu. Wśród nich jest Borys Budka, Dariusz Joński oraz lubelska posłanka, Marta Wcisło.

Bakterie coli w popularnym tatarze

Bakterie coli w popularnym tatarze

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące obecności bakterii Escherichia coli w partii tatara wołowego łukowskiej firmy

Kawa. Fakty i mity
WIDEO
film

Kawa. Fakty i mity

Wokół kawy narosło wiele mitów. Z pomocą dietetyka Macieja Pokarowskiego postanowiliśmy sprawdzić co z nich jest prawdą, a co nie.

Razer Viper V3 Pro: Mysz przetestowana przez e-sportowców

Razer Viper V3 Pro: Mysz przetestowana przez e-sportowców

53 gramy za 649 złotych. Tyle waży i tyle kosztuje myszka Razer Viper V3 Pro stworzona we współpracy z najlepszymi e-sportowymi graczami, takimi jak Zekken, mistrz i MVP ostatniego Valorant Champions Tour Masters Madrid.

Gdzie spędzić rajskie wakacje w Grecji? 3 Najpiękniejsze wyspy, które Was zachwycą!

Gdzie spędzić rajskie wakacje w Grecji? 3 Najpiękniejsze wyspy, które Was zachwycą!

Słoneczna i gościnna Grecja to ponadczasowy kierunek turystyczny, który od wielu już lat bije rekordy popularności wśród wycieczkowiczów z Polski i nie tylko. Nasi rodacy polubili kraj Afrodyty za jego bogatą historię i monumenty historyczne, wspaniałe plaże oraz jej mieszkańców, którzy zawsze znajdują czas na kawę i długie rozmowy.

Kontrterrorysta na czterech łapach
ZDJĘCIA I WIDEO
galeria
film

Kontrterrorysta na czterech łapach

Benji to owczarek belgijski, który wraz ze swoim przewodnikiem stawia czoła najgroźniejszym przestępcom. Od ponad roku służy w lubelskim oddziale kontrterrorystycznym. Teraz Benji będzie pełnić służbę w nowym wyposażeniu bojowym.

Afera przetargowa. Rozprawa apelacyjna odroczona przez Sąd Okręgowy

Afera przetargowa. Rozprawa apelacyjna odroczona przez Sąd Okręgowy

Biznesmeni i urzędnicy z Białej Podlaskiej zamieszani w aferę przetargową nie zgadzają się z wyrokiem. We wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie odroczył jednak rozprawę apelacyjną.

Ergonomia w pracy zdalnej: Jak biurko regulowane wysokościowo wpływa na zdrowie?

Ergonomia w pracy zdalnej: Jak biurko regulowane wysokościowo wpływa na zdrowie?

W dobie rosnącej popularności pracy zdalnej, ergonomia stanowiska pracy staje się tematem, któremu nie można odmówić znaczenia. Jednym z kluczowych elementów, który może znacząco poprawić komfort i zdrowie pracujących z domu, jest biurko z regulowaną wysokością. Dlaczego jest ono tak ważne i jakie korzyści zdrowotne przynosi jego stosowanie?

Pierwsze 100 dni wojewody na 4+
Zdjęcia/Wideo
galeria
film

Pierwsze 100 dni wojewody na 4+

— Mam poczucie, że wykonaliśmy dobrze, rzetelnie swoją pracę. Czy jestem zadowolony? Nie jestem. Zawsze chciałbym więcej, szybciej, lepiej — mówił wojewoda lubelski Krzysztof Komorski, podsumowując pierwsze miesiące na stanowisku.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium