Niewielka rzeka płynąca przez gminę Puławy regularnie wylewa rujnując uprawy miejscowych rolników. Jeden z takich kryzysów doprowadził nawet do zmiany wójta. Jego następca nie chce, by historia się powtórzyła. Apele do Wód Polskich zaczynają przynosić efekty. Są propozycje zmian.
Woda podchodząca pod zabudowania, zalane piwnice, podwórka, łąki i pola. Strażacy układający worki z piaskiem przy miejscowej szkole, dźwięk syren i spalinowych pomp próbujących przelać wodę z jednej strony niedrożnego przepustu na drugą. Do takich obrazków mieszkańcy wsi położonych za Górą Puławską przez ostatnie lata zdążyli się przyzwyczaić. Po intensywnych opadach deszczu Klikawka jest zdolna do wywołania poważnych szkód. Powody to m.in. niedrożne, zbyt wąskie przepusty oraz zarastanie brzegów i dna rzeki, która zgodnie z decyzją Wód Polskich koszona jest tylko raz w roku; jesienią.
Sytuację komplikuje fakt, że obowiązek nadzoru i dbania o rzekę spoczywa na państwowej spółce: wspomnianych Wodach Polskich, a te w samej zlewni Wisły mają „pod sobą” dziesiątki tego rodzaju cieków. Sam zarząd zlewni mieści się w Radomiu, ok. 60 km od gminy Puławy. Problemy, którymi żyją mieszkańcy wiosek leżących w zasięgu wylewającej Klikawki przez ostatnie lata nie zawsze były słyszane z tej odległości.
O podjęcie działań, zainwestowanie w wymianę urządzeń wodnych i częstsze koszenie, od lat apelują lokalne władze, ale dotychczas, efekty podejmowanych rozmów były mizerne. Samorządowcy nie poddają się jednak, podejmując kolejne próby dotarcia do osób decyzyjnych. Ostatnie rozmowy przyniosły nowe propozycje.
– W zeszłym tygodniu odbyliśmy trzecie już spotkanie z udziałem Wód Polskich, RZGW oraz zarządu zlewni. Wcześniej rozmawialiśmy także z ministrem Markiem Gróbarczykiem. Robimy wszystko, żeby obecny stan rzeczy zmienić. Wszyscy zgadzamy się z tym, że musimy działać szybko, naszym wrogiem jest czas – mówi Kamil Lewandowski, wójt gminy Puławy.
W ciągu najbliższych tygodni Wody Polskie mają przedstawić szczegóły propozycji wysuniętych podczas spotkań z samorządowcami. Chodzi m.in. o częstsze koszenie rzeki (także na wiosnę), ale również możliwość podzielenia zadań związanych z utrzymaniem Klikawki pomiędzy Wody, powiat puławski i gminę.
– W grę wchodziłoby zawarcie porozumienia tych trzech podmiotów. Taka umowa stworzyłaby podstawę prawną, która pozwoliłaby nam działać. Obecnie nie mamy takiej możliwości – tłumaczy Lewandowski.
Docelowo Klikawka miałaby się doczekać także poważnych inwestycji, wymiany przepustów, poszerzenia koryta itp.
Wszystko po to, by w sytuacji pojawienia się nadmiaru wody, ta mogła szybciej odpłynąć, bez paraliżowania całej okolicy. Problem w tym, jak przyznają uczestnicy rozmów, że część działań tego typu powinna zostać poprzedzona badaniem ich wpływu na środowisko, a to wymaga czasu. Potrzebne będą także pieniądze, których w Wodach Polskich od lat jest za mało. Lokalne samorządy o gotowości do finansowego wspierania takich zadań na razie nie mówią.