W krzesimowskim schronisku jest 237 psów. Wciąż przybywa nowych. Tego nie wytrzymuje bardzo skromny budżet placówki.
Pan Cerowany to szczeniak, który miał rozdarte ciało od kręgosłupa aż po pępek. Po założeniu 12 szwów i rekonwalescencji w schronisku w Krzesimowie doszedł do zdrowia.
- Teraz czeka na człowieka, u którego nie dozna już nigdy bólu - mówi Maria Ferens, opiekunka zwierząt w schronisku w Krzesimowie. - Pan Cerowany ma 5 miesięcy i w przyszłości nie będzie duży. Jest bardzo przyjazny i łagodny.
Takich psów trafia codziennie kilka do krzesimowskiego schroniska. Ludzie pozbywają się "niewygodnych” zwierząt, nie mają też litości dla nowo narodzonych szczeniaków. - Jest ciężko - przyznaje Ferens. - Brakuje nam rąk do pracy, przydałoby się trochę nowych, ciepłych bud.
Władze Świdnika przyznają, że z pieniędzy, które przekazują na schronisko nie da się go utrzymać. - Na przyszły rok na całą opiekę nad zwierzętami mamy w budżecie 50 tys. zł - tłumaczy Artur Soboń, rzecznik UM w Świdniku. - Jeśli jednak okaże się, że oferta będzie na wyższą kwotę, niż przewiduje budżet, wtedy burmistrz wystąpi do radnych o zwiększenie środków.
W tej chwili schronisko funkcjonuje dzięki pomocy ludzi. - Ostatnio przyjechała do nas młoda para ze Świdnika, która na swoim weselu zamiast kwiatów zażyczyła sobie karmę dla psów - opowiada M. Ferens. - Wszystko przywieźli do nas, nasze pieski dostały piękny prezent. Naszym stałym darczyńcą jest też właściciel kawiarni z Nałęczowa, który nie tylko pomaga naszym podopiecznym, ale też do swojej kawiarni pozwala wprowadzać psy. Bardzo dobry człowiek.
- Ostatnio wspaniały dom znalazła Córunia, która miała odcięty żyletką nosek - opowiada Ferens. - A psów z podobną dramatyczną przeszłością jest u nas sporo. Są bardzo spragnione ludzkiej miłości.
Chcesz adoptować psa albo wspomóc schronisko? Dzwoń: 691 522 924