Najpierw słychać było huk, a potem pojedyncze krzyki. Publiczność zamarła, bo nagle zniknęli chórzyści. Nikomu nic się nie stało.
- Ziemia usunęła nam się spod stóp - śmiała się już po wszystkim jedna z chórzystek. - Ludzie przytrzymywali się nawzajem i jakoś zeszli wspólnymi siłami z tego podestu. Takiego koncertu jeszcze nie mieliśmy.
Uroczystość odbyła się na zamojskim Rynku Wielkim. Śpiewacy stanęli na specjalnej scenie. Konstrukcja została kilka lat temu kupiona przez miasto (poszło na to ok. 120 tys. zł), zarządza nią Ośrodek Sportu i Rekreacji. Odbyło się na niej mnóstwo imprez, maszerowały po niej kandydatki do tytułu Miss Word.
I nic się nie działo. Do dnia obchodów Dnia Papieskiego. - Z przodu siedziała orkiestra, a z tyłu musiały się pomieścić chóry. Dlatego organizatorzy postawili tam jakieś stoły i wszyscy na nie weszli. Ciężar ludzi został przeniesiony na nogi tych stołów. Przebiły scenę i ludzie się zapadli - tłumaczy Adam Ćwik, pracownik działu technicznego OSiR. Twierdzi, że on się na stawianie takich konstrukcji nie godził i nikt go o to nie pytał.
Czy ktoś za zniszczoną scenę zapłaci? Jeszcze nie wiadomo.
- Żadnemu z artystów nic się nie stało. Nie ucierpiały również instrumenty orkiestry - podkreśla ksiądz Andrzej Stopyra, szef Katolickiego Radia Zamość, a po wyjaśnienie przyczyny wypadku odsyła do ekipy technicznej. - Jestem zaskoczony tym, co się stało - zapewnia Jerzy Schab, szef firmy, która ustawiała podesty.
- Nie wiedziałem jak wiele osób stanie na podwyższeniu. Poza tym płyta, z której jest zbudowana scena jest cieńsza od tych, na jakich na co dzień pracujemy. Stąd ta przykra wpadka.
Koncert został przerwany. Usterkę usunięto, ale chórzyści na swoje miejsce nie wrócili. Z recitalem wystąpiła jeszcze Justyna Steczkowska. Obyło się bez incydentów.