Kupiona rok temu za 2 tys. zł kserokopiarka, trzyletnie meble czy aparat fotograficzny z 2020 roku z biura posłanki Moniki Pawłowskiej (PiS) zostaną poddane „likwidacji”, choć wcześniej miały trafić do debiutującego w Sejmie Sławomira Ćwika z Trzeciej Drogi. Przyszły parlamentarzysta był już nawet umówiony w tej sprawie z przedstawicielem Kancelarii Sejmu, ale w ostatniej chwili spotkanie zostało odwołane.
Zacznijmy od tego, że posłowie otrzymują środki na prowadzenie swoich biur poselskich. Sejmowi debiutanci na remont lokalu i zakup wyposażenia dostają po 11 tys. zł. Ci, którzy w Sejmie spędzą kolejną kadencję, na jej starcie mogą liczyć na 6,5 tys. zł na ten cel. Parlamentarzystom należy się też comiesięczny ryczałt na wydatki związane z funkcjonowaniem biura. Od maja ubiegłego roku jest to kwota 19 tys. zł, którą można wydać m.in. na czynsz, wypłaty dla pracowników, tłumaczenia, ekspertyzy, zwroty kosztów przejazdów związanych z pracą poselską, ale i zakupy niezbędnych w biurze mebli czy urządzeń.
"Spadek" po poprzednikach
Z zakupionych w ten sposób przedmiotów parlamentarzyści mogą korzystać w czasie pełnienia mandatu. Po zakończeniu przez nich pracy sejmowej, wszystkie elementy stają się własnością Kancelarii Sejmu. Te, które nadają się do dalszego użycia, po zdaniu przez dotychczasowych użytkowników, z reguły są przekazywane posłom, którzy rozpoczynają swoją parlamentarną przygodę i dopiero będą urządzać swoje biura. Na przykład, gdy posłanką po raz pierwszy została Joanna Mucha z Trzeciej Drogi, otrzymała „spadek” po politykach dawnej Samoobrony. Z kolei cztery lata temu Krzysztof Grabczuk (Koalicja Obywatelska) przejął biuro, ale i znaczną część jego wyposażenia po swoim poprzedniku z Chełma, Grzegorzu Raniewiczu.
W tym roku po raz pierwszy na ul. Wiejską w Warszawie wybiera się m.in. Sławomir Ćwik, do niedawna miejski radny z Zamościa, który do Sejmu dostał się z drugiego miejsca na liście Trzeciej Drogi. Pod koniec października skontaktowali się z nim pracownicy Kancelarii Sejmu w celu przejęcia wyposażenia z biura Moniki Pawłowskiej. To posłanka mijającej kadencji, która cztery lata temu zdobyła mandat startując z listy Lewicy, a w międzyczasie zaliczyła krótki epizod w Porozumieniu Jarosława Gowina, by ostatecznie trafić do Prawa i Sprawiedliwości. Jako kandydatka tej partii w październikowych wyborach ubiegała się o reelekcję, ale do sukcesu zabrakło jej niemal 150 głosów.
Ćwik z przedstawicielem sejmowej kancelarii w lokalu przy ul. Bazyliańskiej na zamojskim Starym Mieście miał się spotkać wczoraj. Dzień wcześniej postanowił wybrać się tam osobiście, by zobaczyć, co dokładnie ma przejąć. Wizytę opisał we wpisie na Facebooku. Według jego relacji pracownica biura nie wpuściła go do środka i przekazała, że „poseł Pawłowska zamierza założyć fundację i chce dalej korzystać z lokalu”. Niedługo po tym odebrał telefon z Kancelarii Sejmu z informacją o odwołaniu zaplanowanego na czwartek spotkania. – Usłyszałem, że pani poseł poinformowała, że wszystkie składniki majątkowe z jej biura są zużyte i podlegają tzw. likwidacji – mówi w rozmowie z Dziennikiem Sławomir Ćwik.
W protokole zdawczo-odbiorczym, który otrzymał przed umówionym spotkaniem, widnieje ponad 160 pozycji. Większość z nich to przedmioty nabyte dość dawno, nawet ponad 20 lat temu przez poprzedników Pawlowskiej. Ale na liście znajdziemy też zakupioną w ubiegłym roku za 2 tys. zł kserokopiarkę, 12 sztuk mebli kupionych trzy lata temu za łączną kwotę 2,5 tys. zł czy aparat fotograficzny, który przed trzema laty kosztował ponad 3,3 tys. zł.
- Nie dziwi mnie, że telefon z 2015 roku nie ma już za dużej wartości. Ale część rzeczy z tego zestawienia i z tego, co zobaczyłem zaglądając przez szybę do jednego pomieszczeń, wydaje się wciąż być nadającymi do użycia – twierdzi poseł elekt. Dopytujemy, czy zamierza podjąć dalsze kroki w tej sprawie. – Liczę, że po jej nagłośnieniu pani poseł stwierdzi, że została źle zrozumiana i te wszystkie przedmioty nie mają trafić do likwidacji – odpowiada.
Monika Pawłowska nie odbiera od nas telefonu, nie odpowiedziała na wiadomość z prośbą o kontakt. Do relacji Ćwika odniosła się w komentarzu na Facebooku, zarzucając mu kłamstwo i szukanie poklasku. – Życzę Panu pokory, bo jak Pan zaczyna – niewiele to wróży. Pozdrawiam i następnym razem zapraszam do bezpośredniego kontaktu. Może dowie się Pan więcej, niż myśli, że Pan wie – odpisała politykowi Trzeciej Drogi. Na złożoną przez niego propozycję umówienia się na przekazanie lokalu i jego wyposażenia, nie zareagowała.
O komentarz dotyczący tej sytuacji poprosiliśmy Kancelarię Sejmu. Zapytaliśmy m.in. o opis procedury związanej z przekazywaniem wyposażenia biur poselskich oraz o to, w jaki sposób są weryfikowane zgłoszenia w sprawie jego „likwidacji”. Czekamy na odpowiedź.