W Gimnazjum nr 2 w Biłgoraju jest podłożona bomba - takie zgłoszenie przyjął wczoraj wieczorem oficer dyżurny policji.
Jedni zdążyli się ubrać, inni opuszczając szkołę w pośpiechu, wyszli na dwór w tym, co akurat mieli na sobie. - Na szczęście, obyło się bez paniki. Nikomu nic się nie stało. Z pomocą rodziców, część uczniów udało nam się dość szybko rozwieźć do domów - opowiada Małgorzata Wójcik, dyrektorka biłgorajskiego Gimnazjum nr 2. - Ale strachu trochę było - przyznaje Ewelina Garbacz, trzecioklasistka. - Zwłaszcza że nie wiedzieliśmy, co się właściwie dzieje. W końcu nie co dzień zdarza się, że pod szkołę podjeżdża policja, straż i pogotowie.
Wszystkie te służby zostały skierowane na miejsce po telefonie z informacją o podłożonym w szkole ładunku wybuchowym. Ratownicy byli w gotowości, a policyjni pirotechnicy rozpoczęli poszukiwania bomby. Na szczęście, po dwóch godzinach okazało się, że to był tylko fałszywy alarm.
- Równolegle prowadziliśmy działania zmierzające do ustalenia sprawcy - relacjonuje Marek Jamroz, rzecznik biłgorajskiej policji. Szybko ustalono, że ten ktoś telefonował z budki telefonicznej nieopodal szkoły. Na miejscu zabezpieczono ślady, a kilka godzin później autor całego zamieszania był już w rękach policji. - To 15-latek z Biłgoraja, były uczeń tej szkoły - mówi Jamroz.
Chłopak przyznał się do winy. Stwierdził, że historyjkę o bombie wymyślił, bo był zły na to, że nie wpuszczono go na dyskotekę. - Takie mamy zasady. We wszelkich zabawach uczestniczą wyłącznie nasi uczniowie - wyjaśnia dyrektor Wójcik.
15-letni "żartowniś” stanie wkrótce przed sądem dla nieletnich. To nie pierwszy jego konflikt z prawem. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że za swoje wcześniejsze wybryki został już decyzją sądu skierowany do placówki wychowawczej poza województwem lubelskim. Do Biłgoraja przyjechał na początku tygodnia na przepustkę. Po przesłuchaniu przez policję wrócił do domu. Mieli się nim zająć rodzice, którzy wkrótce będą też musieli pokryć koszty środowej akcji. Ile będzie ich kosztował wybryk syna? - Na razie poszczególne jednostki biorące udział w akcji szacują poniesione koszty. Na pewno nie będzie to jednak mały wydatek - uprzedza Jamroz.
Gimnazjaliści z "dwójki” na powtórkę z dyskoteki nie mają co liczyć. - A wszystko przez czyjś głupi żart - mówi z żalem Ewelina Garbacz.
(lew)
Bombiarze w akcji
13-letniego gimnazjalisty trzeba było ewakuować około 600 uczniów i nauczycieli jednej z hrubieszowskich podstawówek. Chłopak postawił na nogi policję, pogotowie i strażaków, bo bał się sprawdzianu.