Ta niezwykła korespondencja pokazuje, że tam gdzie w grę wchodzi sztuka nie ma granic wieku, doświadczenia i osiągniętej pozycji. Jest wzajemna ciekawość i pasja, z której czerpią obie strony.
Zaczęło się od listu 19-letniego artysty do 70-letniego Zdzisława Beksińskiego. Łukasz Banach (pseudonim Norman Leto) nie ukrywa w nim swojej fascynacji twórczością Beksińskiego, zastanawia się, ile w jego własnych pracach inspiracji obrazami wybitnego twórcy. Nie ma w tym liście jakiejś szczególnej czołobitności, jest natomiast autentyczna ciekawość i zainteresowanie – i to prawdopodobnie wraca uwagę Beksińskiego. Na tyle, że podejmuje korespondencję z młodym artystą.
Mężczyźni operują podobnym stylem wypowiedzi – bezpośrednim, dowcipnym, swobodnym. Bez nadęcia i patosu, który często towarzyszy rozmowom o sztuce. W ich mailach temat sztuki schodzi zresztą często na drugi plan. Ważniejsze jest życie: ludzie, związki, codzienne sprawy. Są dla siebie pomocni. Beksiński doradza Banachowi w tzw. praktycznych sprawach związanych z malarstwem, ten natomiast służy radą np. w kwestiach dotyczących nowinek technicznych.
Z czasem widać, jak ważni stają się dla siebie artyści - rodzi się między nimi przyjaźń. Niewątpliwie jest to również relacja uczeń-mistrz, ale powstaje ona w sposób naturalny, nie ma w niej dystansu i uniżoności. To zasługa Beksińskiego, który w relacjach z ludźmi zachowywał bezpośredniość i bezpretensjonalność – ale tylko wtedy, gdy nie wyczuwał głupoty i nachalności, których się bał i nienawidził. W Łukaszu odnalazł partnera, przyjaciela, może syna? Martwią się o siebie, śledzą wzajemnie wydarzenia ze swojego życia. Wymieniają się zdjęciami, anegdotami, refleksjami. Są szczerzy i bezpośredni.
Ostatni list Łukasza Banacha do Zdzisława Beksińskiego został wysłany kilkanaście godzin po zamordowaniu artysty. Banach pyta w nim zaniepokojony, co się dzieje z Beksińskim.