
Farmy wiatrowej przeciwko budowie której protestowali mieszkańcy gminy i miasta Końskowola - nie będzie. Podczas dzisiejszej sesji uchwała o przystąpieniu do zmian w miejscowym planie zdobyła jedynie trzy głosy poparcia.

Nawet kilkanaście ponad 200-metrowych elektrowni wiatrowych prywatna spółka chciała postawić w okolicach Chrząchowa oraz Pulek w gminie Końskowola. Miała to być część większej farmy, której część sięgałaby sąsiedniej gminy Kurów. Żeby inwestycja mogła dojść do skutku konieczny był pierwszy krok, czyli przyjęcie uchwały o przystąpieniu do zmian planistycznych dla wytypowanych działek.
"Gonić klikę wiatrakową"
Wieść o zamiarze rozpoczęcia procedury, która mogłaby zakończyć się budową wiatrowej farmy, wywołała społeczny opór. Mieszkańcy wspomnianych oraz sąsiadujących z nimi wsi szybko zebrali ponad 1,3 tys. podpisów przeciwko wiatrakom, a na dzisiejszą sesję przynieśli ze sobą transparenty z takimi hasłami jak "gonić klikę wiatrakową", czy "nie chcemy żyć w elektrowni". Emocji było sporo, a zebrani w sali obrad końskowolskiego Ratusza (na Rynku) głośno komentowali poszczególne wypowiedzi, nagradzając te idące z duchem sprzeciwu głośnymi brawami.
Trup w szafie
Radnych do poparcia zmian planistycznych na różne sposoby przekonać próbował burmistrz miasta, Mariusz Majkutewicz. Jak mówił, według szacunków, z każdego wiatraka do gminnej kasy miałoby popłynąć ok. 200 tys. zł rocznie. Energetyczny zastrzyk finansowy miałby wspomóc choćby coraz droższą oświatę. Ponadto, jak zaznaczył, samo przyjęcie uchwały nie byłoby równoznaczne z możliwością budowy farmy, a jedynie uruchamiało długą procedurę wymagającą szeregu zezwoleń i pozytywnych opinii instytucji wskazanych przez ustawodawcę.
- Powinniśmy tę uchwałę przyjąć, żeby przekonać się, czy te wiatraki mogą u nas powstać, czy nie. Po co wyciągać tego "trupa z szafy" co kolejne 5, czy 7 lat, który znów będzie dzielił naszą społeczność? - wtórowała burmistrzowi przewodnicząca rady miejskiej, Barbara Stefanek-Nowacka, która dzisiaj musiała nieraz podnosić głos prosząc zebranych o spokój. Interweniowała m.in. podczas głośnej sprzeczki pomiędzy radną Małgorzatą Szpyrą, a stojącą tuż za jej plecami, trzymającą transparent, byłą radną, Iwoną Kaniewską. Obie panie w pewnym momencie stanęły naprzeciwko siebie ostro polemizując, do rękoczynów nie doszło.
Radna Szpyra przyznała, że sama popiera rozproszoną produkcję energii, a więc także tę z farm wiatrowych, ale to nie wpłynęło na jej głos. - Skoro wasza decyzja na temat farm jest na nie, to ja razem z wami mówię nie - zapowiedziała, a zebrani nagrodzili ją oklaskami.
"Możemy ściągnąć tu całą wieś"
- Nie chcemy dowiadywać się, czy można postawić u nas te szubienice (wiatraki przyp.), czy nie można. 99 proc. mieszańców jest przeciwnych, jeśli będzie trzeba możemy tu ściągnąć całą wieś - zwróciła się do radnych wspomniana była radna, obecnie jedna z protestujących, Iwona Kaniewska z Chrząchowa. - Po prostu ich tu nie chcemy i proszę o uwzględnienie naszego nie - podkreśliła.
W podobnym tonie wypowiedział się inny z zebranych, także były radny, Leszek Rodzoś. - Tam, gdzie są wiatraki, są protesty. I jest ich coraz więcej. Ludzie płaczą, mają ich dosyć. A procedury to my znamy, swoje uwagi zgłosimy, a wy wyrzucicie je do kosza - mówił zwracając się do burmistrza. - Zakończmy już ten spektakl - poprosił.
Węgiel, radary i "ciemnogród"
Głos przeciw zabrał także m.in. prezes "Zielonego Powiśla", Janusz Próchniak, również były samorządowiec z gminy Końskowola. Podkreślił, że elektrownie wiatrowe jako niestabilne źródło prądu, nie zastąpią tych węglowych. - W Polsce nikt, nawet na 5 minut, nie wyłączył elektrowni węglowej dzięki wiatrakom - powiedział. Wspomniał również zagrożeniu bezpieczeństwa poprzez potencjalne zakłócanie działanie wojskowych radarów. Próchniak domagał się również przeprosin mieszkańcom ze strony byłego wójta Końskowoli, Stanisława Gołębiowskiego oraz potępienia jego słów przez burmistrza Mariusza Majkutewicza. Chodziło o komentarz na facebooku, w którym ten pierwszy przeciwników energetyki wiatrowej nazwał "ciemnogrodem".
Ulga i radość
Ostatecznie uchwała o przystąpieniu do zmian w planie, by w przyszłości móc zlokalizować na terenie gminy farmę wiatrową, została odrzucona. Za jej przyjęciem opowiedziała się zaledwie trójka radych przy ośmiu głosach przeciw. Mieszkańcy północno-zachodniej części gminy odetchnęli z ulgą. - Jestem dumna z tej decyzji radnych. Mam nadzieję, że problem farm wiatrakowych w naszej gminie ucichnie i wszyscy będziemy mogli żyć bezpiecznie. Jesteśmy bardzo zadowoleni - skomentowała tuż po głosowaniu Iwona Kaniewska. Protestujący nie kryli satysfakcji. Po wyjściu z Ratusza gratulowali sobie wzajemnie, a do domów wrócili z poczuciem wspólnie wywalczonego zwięcięstwa.
