

Jeśli w Lublinie powstaną aż trzy planowane spalarnie śmieci, miasto w ich liczebności stanie się ewenementem na skalę kraju. Powoli rozstrzygają się losy pierwszej z tych instalacji – tej firmowanej przez Kom-Eko. „Hańba! Kłamstwa!” – krzyczeli mieszkańcy Lublina do pełnomocnika spółki podczas rozprawy w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.

W połowie września pisaliśmy, że prezydent Krzysztof Żuk poinformował o pozytywnej decyzji środowiskowej zezwalającej na budowę spalarni odpadów komunalnych, która jest inwestycją miliardera Zbigniewa Jakubasa i jego spółki Centrum Nowych Technologii. Ma ona pracować 24 godziny na dobę przez cały rok i spalać nawet 150 tysięcy ton śmieci rocznie.
Równie blisko realizacji jest projekt spółki Kom-Eko, której spalarnia miałaby spalać mniej więcej 60 tysięcy ton odpadów rocznie. I to o tyle ciekawe, że w Lublinie rocznie powstaje zaledwie około 145 tysięcy ton odpadów. A na decyzję środowiskową czeka jeszcze przecież Megatem EC-Lublin, która już w 2023 roku złożyła do miasta stosowne dokumenty i też ma mieć niemałe moce przerobowe.
Naturalnie wiąże się to z licznymi protestami mieszkańców i środowisk proekologicznych, ale wszystko wskazuje na to, że w walce na argumenty i przychylność ratusza skuteczniejsi są inwestorzy i w niedalekiej przyszłości w Lublinie staną trzy niezależne spalarnie śmieci. Dwie z nich umiejscowione mają być przy ul. Tyszowieckiej i Metalurgicznej, więc dzielić będzie je zaledwie kilometr.
Nic nie jest jednak ostatecznie przesądzone.
Czy mamy się truć dla czyjegoś biznesu?
30 września w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym odbyła się rozprawa między protestującymi przeciwko budowie spalarni przedstawicielami Stowarzyszenia Ekologiczny Lublin i Towarzystwa na rzecz Ziemi a Kom-Eko. Ci pierwsi reprezentują grupę mieszkańców Lublina i starają się o wycofanie pozytywnych decyzji środowiskowych dla dwóch z trzech wspomnianych inwestycji.
Andrzej Filipowicz, koordynator Lubelskiego Alarmu Smogowego: - Mieszkańcy po raz kolejny muszą bronić się przed własnym samorządem. Prezydent Żuk twierdzi, że nie ma wpływu na prywatne inwestycje, a tymczasem sam podpisuje listy intencyjne z firmami planującymi spalarnie. To nieuczciwe wobec mieszkańców Lublina.
Krystyna Brodowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Ekologiczny Lublin: - W Lublinie trzy firmy chcą budować spalarnie o łącznej mocy 280 tys. ton, podczas gdy miasto produkuje zaledwie 30 tys. ton śmieci. To oznacza, że do Lublina będą wożone odpady z całego regionu, a nawet spoza niego. Czy mamy się truć dla czyjegoś biznesu?
- Nawet najlepsze filtry nie zatrzymają wszystkiego. Do atmosfery będą emitowane dioksyny i furany - związki powodujące nowotwory, uszkodzenia DNA i zaburzenia hormonalne. Te toksyny kumulują się w organizmie latami. Zasięg zagrożenia to co najmniej 10 kilometrów – cały Lublin. Z każdej tony śmieci powstaje 300 kilogramów toksycznego żużla i 50 kilogramów popiołów. Nikt nie mówi, co z nimi zrobić. To odpady jeszcze groźniejsze niż same śmieci – mówiła Brodowska.
Józef Nowomiński, przewodniczący Rady Dzielnicy Tatary: - Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego mówi jasno: nowe inwestycje nie mogą pogarszać jakości powietrza. Tymczasem budynki spalarni mają mieć 34 metry wysokości, czyli trzy razy więcej niż otoczenie. To ewidentna sprzeczność z prawem. Mamy do czynienia z inwestycjami kontrolowanymi przez kapitał zagraniczny, a mieszkańcy Lublina nie mają nad nimi żadnej kontroli. To oznacza, że nasze zdrowie zostaje uzależnione od interesów biznesu spoza Polski.
Kom-Eko się broni
Na sali rozpraw firmę Kom-Eko reprezentował pełnomocnik Tomasz Pietrzyk.
- W ocenie inwestora decyzja środowiskowa została wydana zgodnie z przepisami, a zarzuty strony społecznej są powtarzane od początku postępowania i już wcześniej uznane przez organy za bezzasadne. Cała skarga ma w istocie jedyny cel – zablokować inwestycję, która spełnia wymagania prawa krajowego i unijnego.
- Inwestycja powstaje na terenie, gdzie od lat prowadzona jest działalność gospodarki odpadami, więc nie można mówić o nieodwracalnym zniszczeniu zielonych terenów czy nagłej ingerencji w przestrzeń miasta – mówił mecenas Pietrzyk.
Podczas jego wypowiedzi mieszkańcy Lublina, ubrani w żółte kamizelki odblaskowe, trzymający transparenty z napisami „Spalarnia to trucizna” czy „Nie dla spalarni”, zaczęli krzyczeć: „Hańba!”, „Kłamstwa!”.
Będzie ciąg dalszy
Sąd w składzie Jerzy Parchomiuk, Jacek Czaja, Bartłomiej Pastucha odroczył wydanie orzeczenia w sprawie wniosku o uchylenie decyzji środowiskowej prezydenta Lublina dla spalarni Kom-Eko. Wniosek o wstrzymanie wykonalności został oddalony – sąd wskazał, że sama decyzja środowiskowa nie rodzi bezpośredniego zagrożenia szkód.
- Sąd nie znajduje podstaw do wstrzymania decyzji. Skarżący odnoszą się do skutków eksploatacji, a nie samej realizacji inwestycji. Inwestor spełnił przesłanki określone w przepisach, dlatego nie ma podstaw do wstrzymania wykonalności decyzji środowiskowej – przekazał sędzia Jerzy Parchomiuk.
Ogłoszenie orzeczenia w sprawie odbędzie się w 9 października 2025 roku.


