W piwnicy dwie tony bezużytecznego dziś węgla, na sobie najcieplejsze ubrania. Kominy prywatnej kamienicy przy Biernackiego w Lublinie są w tak fatalnym stanie, że w piecu rozpalić nie można. Decyzją właściciela nieruchomości muszą przejść na ogrzewanie elektryczne. – Nie stać na nas to – przyznają mieszkające tu rodziny
Ubrani w ciepłe swetry i grube kalesony z niepokojem śledzą prognozy pogody. Zbigniew Soboń jest załamany: – Jak my tę zimę przeżyjemy? Jak przyjdzie -20 to przecież pozamarzamy.
Gdy ich odwiedzam, w kuchni stoi pożyczona od sąsiadów butla gazowa z grzałką.
– Włączamy na dwie godziny, by się trochę na noc nagrzało. Żeby zasnąć. Rano na termometrze jest 15-16 stopni – tłumaczy jego żona Dorota. I dodaje zrezygnowana: – Wnuki na święta nie mogą w takie warunki przyjechać.
Pani Irena też mieszka na parterze. Z niepokojem patrzyła jak elektrycy montowali na klatce nowe skrzynki. Przyznaje, że żeby kupić węgiel na zimę „cały rok się składa pieniądze”. – Ja mam emerytury 1400 zł, mąż 1600 zł, płacimy 450 zł czynszu, a przecież jeść też trzeba – wylicza. – Jak nam też odłączą piece to co mamy z tym węglem zrobić? Będziemy go jeść?
Za tonę węgla płacili 1850 zł. Każdy z sąsiadów kupił po dwie.
Palenia nie będzie
O tym, że przed nimi wyjątkowo zimna zima, małżeństwo Soboniów dowiaduje się pod koniec października. „Przewód dymny zapchany na wysokości 1,5 m od dachu. Wymienić komin na całej jego długości” – stwierdza w ekspertyzie wezwany na ich prośbę kominiarz.
Mieszkanie w starej niedocieplonej kamienicy wychładza się natychmiast. Zbigniew Soboń siada i pisze do administracji. „Zwracamy się z prośbą o natychmiastowe działanie. (…) Nadmieniam, że w okresie zimowym piece węglowe są jedynym źródłem ogrzewania naszych mieszkań.” Podpisują się lokatorzy z wszystkich czterech mieszkań.
Razem z sąsiadem jadą też na Koryznową, ale wracają z niczym. Nie udaje im się spotkać z nikim z kierownictwa „Adminy”. Zanim dostaną odpowiedź na swoje podanie, w kamienicy pojawia się ekipa robotników. Prują ściany, kładą nowe kable. Kilka dni później w piśmie od zarządcy nieruchomości przeczytają, że o paleniu w piecach mogą zapomnieć. Od tej pory przechodzą na ogrzewanie elektryczne. „Wobec powyższego winni Państwo zgłosić się do zakładu energetycznego” – czytają.
Zbigniew Soboń jest załamany. Ma świadomość, że nigdy nie będzie go na to stać.
Sąsiadów też to czeka
W kamienicy przy Biernackiego mieszkają cztery rodziny. Soboniowie są tu od 31 lat, ich sąsiedzi z przeciwka od ponad 40. Nikomu się nie przelewa. Jedno mieszkanie na piętrze zajmuje 86-latka z niepełnosprawnym synem. Drugie - samotna matka z dzieckiem.
Zakaz używania pieca kaflowego dostało na razie tylko małżeństwo Soboniów, ale prezes spółki administrującej budynkiem nie ukrywa, że to tylko kwestia czasu.
– Pozostali mieszkańcy również otrzymają informację o planowanej zmianie sposobu ogrzewania lokali – odpowiada na nasze pytania Beata Piasecka, prezes ZON „Admina”. I dodaje: – Nic nie wskazywało na pogorszenie się stanu technicznego przewodów, jednak nastąpiło to w bieżącym roku.
Dlaczego administracja nie zdecydowała się na wyminę kominów?
– Koszt wymiany przewodów kominowych to kilkuletni przychód z nieruchomości – tłumaczy prezes Piasecka.
O wysokich kosztach mówi też mistrz kominiarski Grzegorz Kubiak. – Te kominy się lasują i korodują. Nie ma możliwości przepchania. Poza tym aprobaty techniczne do kominów są dziś inne niż kiedyś – tłumaczy.
Właściciel jest nieuchwytny
Kamienica przy Biernackiego 7 od 1997 roku należy do Zbigniewa Nowaka. W 2018 r. formalnym właścicielem staje się lubelska spółka Venture Hub, która zajmuje się komercyjnym wynajmem biur i sal konferencyjnych przy ul. Lipowej w Lublinie. Z prezesem Mariuszem Nowakiem próbowaliśmy skontaktować się przez tydzień. Jest dla nas równie niedostępny jak dla mieszkańców nieruchomości, którzy nigdy żadnego z Nowaków nie poznali. Od pracownika spółki otrzymaliśmy jedynie zapewnienie, że prezes na nasze pytanie odpowie po Nowym Roku, gdy wróci z urlopu.