Rozmowa z funkcjonariuszem wydziału wywiadowczego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
– To nie jest takie łatwe. Z reguły są to ludzie, którzy niczym się nie wyróżniają, normalnie ubrani przeciętni przechodnie. To wcale nie musi być tzw. dres, który na pierwszy rzut oka jest już podejrzany. Są też w różnym wieku. Mogą to być zarówno nastolatki 17–18-letni, jak również kieszonkowcy z krwi i kości; po pięćdziesiątce. Zdarzają się też kobiety. Ale one przeważnie tylko przejmują ukradziony towar.
• A jak się zachowują?
– Jeżeli działają w grupie, to najczęściej jeden z nich próbuje skupić na sobie uwagę. Np. prowokuje kłótnię w autobusie, zachowuje się głośno. A wszystko po to, żeby inny mógł spokojnie okraść i bez problemu uciec. Na przystankach kieszonkowcy stoją z boku, np. przy kiosku, w bramie i obserwują. Często noszą obszerne puchowe kurtki, żeby łatwiej im było wejść do autobusu i robić tzw. sztuczny tłok. Część ma przewieszone przez rękę kurtkę czy reklamówkę. To typowy kamuflaż kieszonkowca, który umożliwia sięgnięcie do torebki czy kieszeni.
• W jaki sposób działają?
– Często stosują zamienniki: np. wyjmują z kieszeni portfel i wkładają tam np. zwiniętą tekturę. Trwa to kilka sekund. Wycinają też scyzorykiem dziurę w torebce lub reklamówce i wyjmują zawartość. Zdarza się też, że zostają na przystanku i kradną w momencie, kiedy ludzie wsiadają do autobusu. Mniej doświadczeni wyrywają i uciekają. Część ma ze sobą dodatkowe ubranie, żeby od razu zmienić wygląd, w razie gdyby ktoś ich skojarzył.
• Gdzie i kiedy najłatwiej paść ofiarą kieszonkowca?
– Na pewno rano i po południu, kiedy w autobusach jest największy tłok. To przeważnie linie bardzo uczęszczane. Ulice takie jak Lipowa, Droga Męczenników Majdanka, 3 Maja, Krakowskie Przedmieście, Al. Racławickie, al. Tysiąclecia. Kieszonkowcy mają przy większości z nich świetne warunki do ucieczki. Ogród Saski, cmentarz przy ul. Lipowej czy bloki przy Al. Racławickich to idealne miejsca.
• Kieszonkowcy działają nie tylko na ulicach?
– Trzeba też uważać w okolicach dworców PKS i PKP, centrach handlowych i restauracjach. Kieszonkowcy wsiadają na konkretnym odcinku i nigdy nie jeżdżą na całej trasie. Nie robią też nic na siłę, czasem mogą jeździć nawet parę godzin w poszukiwaniu ofiary.
• Jak w takim razie ustrzec się przed kradzieżą?
– Nie powinniśmy nosić przy sobie cennych rzeczy. W miarę możliwości, oczywiście. Jeżeli np. dostaniemy wypłatę, nie chodźmy z nią po całym mieście. Nie prezentujmy też zawartości portfela w miejscach publicznych i najlepiej nośmy go w wewnętrznej kieszeni. Przed wejściem do autobusu sprawdźmy, czy mamy zapiętą torebkę. Wszystkie bagaże trzymajmy przed sobą, szczególnie w autobusie.
• Czy kieszonkowcy mogą być niebezpieczni?
– Z reguły mają przy sobie scyzoryk, skalpel czy żyletkę. Bardziej niebezpiecznych narzędzi nie noszą, bo to mogłoby ich zdradzić. Ich głównym celem jest przecież kradzież, a nie napad. Niemniej jednak mogą być groźni, szczególnie w grupach, kiedy może nas zaatakować kilka osób.
• Jak mają reagować ci, którzy zauważą kieszonkowca "w akcji”?
– Nie powinniśmy być bierni, ale nie grajmy też bohatera. Można np. dyskretnie zasygnalizować kierowcy, co się dzieje. Możemy też ostrzec ofiarę kieszonkowca. Jeżeli czujemy się na siłach, możemy zareagować bardziej zdecydowanie, ale wtedy, gdy ma nam kto pomóc. Warto też zapamiętać rysopis sprawcy, zobaczyć gdzie poszedł i jak najszybciej zadzwonić na policję.