– Już podjęłam decyzję o wyjściu z polityki i czekałam na moment, w którym będę mogła to zakomunikować i zająć się pracą na uczelni – mówi Joanna Mucha, była posłanka Platformy Obywatelskiej, a teraz w ruchu Szymona Hołowni.
Długo dojrzewała w pani decyzja o tym, by odejść z Platformy Obywatelskiej i związać się z ruchem Szymona Hołowni?
– Miałam o tym nie mówić, ale Szymon wspomniał o tym podczas środowej konferencji prasowej. Już podjęłam decyzję o wyjściu z polityki i czekałam na moment, w którym będę mogła to zakomunikować i zająć się pracą na uczelni. Podczas pierwszego spotkania z Szymonem Hołownią myślałam, że może przyda mu się moja wiedza, rada czy inna pomoc. Zaczęliśmy rozmawiać więcej i dłużej, i okazało się, że na wiele tematów patrzymy podobnie. Podsumowując, od momentu, w którym podjęłam decyzję o dołączeniu do Polski 2050 do chwili jej ogłoszenia minęło niewiele czasu.
Konsultowała to pani z kimś?
– Nie czułam takiej potrzeby. Rozmawiałam o tym z rodziną, z którą zawsze omawiam takie tematy. Pierwszy raz w życiu podejmowałam decyzję o odejściu z partii, więc nie miałam w tym doświadczenia, ale podjęłam ją samodzielnie.
Pytam, bo z rozmów z politykami PO wynika, że choć niektórzy spodziewali się takiego ruchu z pani strony, to jednak było to ogromnym zaskoczeniem.
– Zaskoczenie było bardzo duże. Tym bardziej, że tę informację długo udawało się utrzymać w tajemnicy. Wypłynęła godzinę przed konferencją prasową, a i tego mogliśmy uniknąć. Dla mnie najbardziej zaskakujące było to, że kontaktowało się ze mną wiele koleżanek i kolegów z Platformy, którzy mówili, że rozumieją tę decyzję i wierzą, że jeszcze będziemy współpracować, może nie w jednej partii, ale w koalicji rządzącej w kolejnej kadencji. Spodziewałam się gorszego przyjęcia.
Negatywne reakcje też były?
– Jedna. I to taka, która nie miała kontekstu politycznego. Ogólnie od środowego popołudnia telefon nie przestaje dzwonić. Odebrałam około pół tysiąca wiadomości, w tym kilkadziesiąt od osób z klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
W Platformie spędziła pani 18 lat. Cztery razy dostawała się pani do Sejmu, w ostatnich wyborach zdobywając ponad 57 tysięcy głosów. Była pani konstytucyjnym ministrem, nie tak dawno starała się u funkcje przewodniczącej lokalnych i krajowych struktur partii. Dlaczego więc uznała pani, że nie ma w niej dla pani miejsca?
– To nie stało się nagle. Dochodzenie do tej decyzji trwało cztery lata, czyli od momentu, w którym Grzegorz Schetyna (były szef PO – przyp. aut.) ogłosił, że Platforma będzie totalną opozycją. Rozmawiałam, prosiłam kolegów, żeby nie szli w tę stronę, bo to koleina, z której nie da się wyjść.
Miałam wrażenie, że walę głową w mur i choć sypie się tynk, to fundamenty pozostają nietknięte. Nie chciałam być dłużej outsiderem.
Czym zatem przekonał panią Szymon Hołownia?
– Azymutem ustawionym na przyszłość, nadaniem priorytetu ekologii, ale też progresywnym podejściem do wielu spraw, poza kwestiami światopoglądowymi. Ważnym czynnikiem byli ludzie, z których wielu znałam już wcześniej. Nie bez znaczenia był też autentyczny entuzjazm, którego bardzo brakuje na polskiej scenie politycznej. To trzeba wykorzystać.
A nie boi się pani, że te kwestie światopoglądowe mogą was w przyszłości poróżnić?
– Rozmawialiśmy o tym i doszliśmy do przekonania, że nawet mimo tych różnic, jesteśmy w stanie tak podejść do tych spraw, żeby większość problemów rozwiązać. Jeśli mówimy o aborcji, Szymon jest przeciwnikiem liberalizacji prawa w tym zakresie, a ja jestem jej zwolenniczką. Ale zgadzamy się w tym, że najważniejsze jest doprowadzenie do tego, aby przypadków aborcji było jak najmniej. Zgadzamy się, że potrzebna jest edukacja seksualna, poradnictwo związane z antykoncepcją i dostęp do ginekologów. Jeśli państwo wykonałoby te zadania, wyeliminowałoby to 80 proc. niechcianych ciąż. Wzajemne przerzucanie się epitetami typu „zabójca dzieci” czy „zabójca kobiet” rozwiąże zero procent problemów.
Wspomniała pani o ludziach skupionych wokół Polski 2050. Tuż przed ogłoszeniem pani decyzji o rezygnacji z funkcji lidera lokalnych struktur ruchu poinformował Jakub Jakubowski. Pojawiły się komentarze, że to z pani powodu.
– Nie zdążyłam jeszcze poznać pana Jakuba. Mamy sporo wspólnych znajomych, którzy mówią o nim same dobre rzeczy. Z tego, co mi wiadomo, swoją decyzję podjął już wcześniej i nie było to związane z moim przejściem do Polski 2050. Postaram się z nim spotkać i mam nadzieję na rozmowę. Chcę się zaangażować w pracę lokalnych struktur, ale najpierw muszę z nimi porozmawiać i spytać ludzi, którzy je tworzą o to, jak widzą moją rolę. To jest organizacja, która już prężnie funkcjonuje.
A nie obawia się pani, że część wyborców nie wybaczy pani zmiany barw politycznych?
– Wielu moich wyborców komunikowało mi, że głosują dla mnie mimo tego, że jestem w Platformie a nie dlatego, że w niej jestem. Na pewno będzie spora grupa osób niezadowolonych, ale moim zdaniem była to jedyna słuszna decyzja, która daje szanse na odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości. Mam nadzieję, że uda mi się pozyskać nowych wyborców, którzy do tej pory na mnie nie głosowali.
Ogólnie staram się jednak nie patrzeć na to w ten sposób, czy ktoś się na mnie obrazi, czy nie. Życie nauczyło mnie jednej rzeczy. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz go wypracować. Polska 2050 to nieprawdopodobna machina. Do tej pory nie widziałam tak sprawnie funkcjonującego mechanizmu politycznego. Jeśli będzie on dalej tak działać, będzie sukces.
Niektórzy komentując pani odejście podawali przykład Janusza Palikota, który odchodząc z Platformy w 2010 roku zrezygnował z mandatu poselskiego. Pojawiły się głosy, że pani też powinna tak zrobić.
– Jak już wspomniałam, uważam, że wielu moich wyborców głosowało na mnie, a nie na szyld partyjny. Gdybym zrezygnowała z mandatu, być może więcej osób byłoby niezadowolonych z tego faktu, niż zadowolonych z „eleganckiego” rozwiązania. Poza tym Janusz Palikot oddał mandat niespełna rok przed końcem kadencji. Ja umawiałam się z moimi wyborcami na cztery lata w Sejmie, dlatego podjęłam taką decyzję.
Jak widzi pani przyszłość Platformy Obywatelskiej?
– Polskie partie polityczne zwykle długo są w schyłkowych etapach swojego funkcjonowania. Raczej nie obserwujemy nagłych zniknięć. Zapewne Platforma znajdzie się w parlamencie kolejnej kadencji i mam nadzieję, że będziemy wspólnie rządzić. Ale jaki będzie jej kształt, trudno przewidzieć.