Pan Tomasz 23 grudnia stracił przytomność w przychodni podczas badań. Trafił do szpitala w Kraśniku. - Już wcześniej zaczęły się dziwne objawy, m.in. senność i zaniki pamięci - opowiada pani Iwona, żona pacjenta. - Kiedy dotarł na izbę przyjęć, stwierdzono, że jest pijany. Jednak po badaniu krwi okazało się, że był trzeźwy. Jak tak można? - oburza się kobieta. - Tomografii nie wykonano, bo - jak stwierdziła pielęgniarka - mąż był agresywny.
"Bili mnie w twarz"
Pan Tomasz nie zaprzecza, że zachowywał się agresywnie. Tłumaczy, że był chory, w szoku i nie wiedział, co się z nim dzieje. - Kiedy zacząłem odzyskiwać przytomność, poczułem silne uderzenia w twarz. Zapytałem stojącą nade mną kobietę, dlaczego mnie bije i kim jest. To była pielęgniarka. Zareagowałem gwałtownie, zerwałem jej identyfikator - opowiada. - Wtedy stwierdzili, że jestem chory psychicznie. Zapakowali w kaftan bezpieczeństwa i odwieźli do Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie.
Marek Kos, dyrektor kraśnickiego szpitala uważa, że nie było żadnych nadużyć ze strony pracowników. - Nie analizujemy przyczyn agresji, gdy zachowanie pacjenta zagraża innym. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś zakłócał porządek w szpitalnym oddziale ratunkowym - tłumaczy Kos i dodaje: Co do insynuacji pracowników, że pacjent jest pijany, to nie mam żadnych informacji na ten temat. Jednak codzienna praktyka pokazuje, że takie zachowania na oddziałach ratunkowych są w ponad 90 proc. objawami przyjęcia środków psychoaktywnych.
Agresywny pacjent
W opinii dyrektora, szpital dopełnił wszelkich obowiązków. - Agresywne zachowanie pacjenta, który zaatakował personel powodując obrażenia ciała stanowi podstawę do podejrzenia choroby psychicznej. Nie mamy oddziału do leczenia takich zaburzeń, dlatego wysyłamy pacjentów do innych szpitali - kończy Kos.
- Zaburzenia zachowania u tego mężczyzny nie były spowodowane chorobą psychiczną, ale zmianami somatycznymi - komentuje dr n. med. Marek Domański, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. - Zdiagnozowaliśmy u niego podrażnienie opon mózgowo-rdzeniowych. Kwestią dyskusyjną jest to, czy transport do Lublina był konieczny w przypadku, kiedy szpital ma oddział neurologiczny - dodaje dr Domański.
W związku z agresywnym zachowaniem w kraśnickim szpitalu, panu Tomaszowi zostały postawione zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej, znieważenia pielęgniarki i gróźb. Do wszystkich się przyznał. Sprawę bada prokuratura. - Postępowanie jest w toku. Akta są w sądzie, bo mężczyzna wystąpił o wyznaczenie obrońcy - informuje Małgorzata Samoń, prokurator rejonowy w Kraśniku.
• Przyznał się pan do zarzutów. To osłabia pańską linię obrony. Mógł pan zasłonić się chorobą...
- Zgadza się, to było pod wpływem choroby - odpowiada pan Tomasz. - Ale wszystko zapamiętałem i nie chcę kłamać, kombinować. Jestem przekonany, że to szpital zawinił.
Historią pana Tomasza zainteresowaliśmy Rzecznika Praw Pacjenta, który obiecał zająć się sprawą.