Kto odpowiada za to, że już wkrótce nasze komórki zapchają świąteczne rymowanki? Niejaki Neil Papworth, inżynier z Vodafone. Jego też pewnie nie lubi poczta, która ma coraz mniej kartek do przesłania.
To właśnie ten człowiek, pracownik międzynarodowego operatora telefonii komórkowej, dokładnie 16 lat temu, pierwszy wysłał sms-em bożonarodzeniowe życzenia swoim kolegom z pracy.
Kariera SMS-a
Gotowce
Szybko okazało się, że wystukiwanie na klawiaturze telefonu osobnych życzeń dla poszczególnych osób jest zbyt czasochłonne. Prościej skorzystać z gotowców, których pełno w internecie albo… które dostaliśmy od kogoś.
Przynajmniej pamiętamy
Jednak prof. Marianowi Bugajskiemu, językoznawcy z Uniwersytetu Zielonogórskiego, to nawet szczególnie nie przeszkadza.
- To proste rymowanki z gramatycznymi rymami. Czasem śmieszne, czasem dziwne. Wprawdzie to, że w ich treści nie ma osobistego zaangażowania osoby wysyłającej sms-a, jest trochę sprzeczne z naszym podejściem do składania życzeń, ale przecież na świątecznych kartkach też są gotowe, krótkie formułki. Najważniejsze, że w ogóle o sobie pamiętamy?
Zmiany, zmiany
- Tu chodzi raczej o stopniowe kształtowanie się nowego sposobu komunikowania - zaznacza Bugajski. - Funkcjonuje ona w komunikatach esemesowych i nie uważam tego za złe. To nowy sposób porozumiewania, związany z pojawieniem się nowego przekaźnika, czyli komórki. W SMS-ie mamy 164 znaki i musimy się w nich zmieścić. To ogranicza. Są i pozytywne strony esemesowania. Informację można szybko wysłać niemal z każdego miejsca. Życzenia świąteczne zresztą też. Nie widzę niczego złego w tym, że zachodzą tak olbrzymie zmiany w porozumiewaniu się. One muszą być. Następowały zresztą od momentu wynalezienia pisma. A już ostatnie kilkadziesiąt lat, kiedy pojawiła się prasa w masowych nakładach, telefonia, telewizja, a potem internet, to czas szczególnie dużych zmian w komunikowaniu się ludzi między sobą. Musimy się po prostu dostosowywać do rozwoju techniki.
Prof. Bugajskiego bardziej niepokoi to, że esemesowe skrótowce przenikają do języka mówionego. Jego zdaniem, najwłaściszym dlań miejscem jest telefon komórkowy; może internet. - Tymczasem np. nauczyciele szkolni mówią, że skrótowce coraz częściej pojawia się w uczniowskich wypracowaniach. O skrótowym przekazywaniu informacji w prasie nawet już nie wspomnę.
Może czasem nauczyciel powinien zadać uczniom napisanie wypracowania np. o krytyce polskiego społeczeństwa w "Weselu” Wyspiańskiego przy użyciu 1500 znaków, zamiast kazać im rozpisywać się na pięć stron?
- W jednych dziedzinach zwięzłość jest konieczna, w innych nie. Przekazy medialne muszą być zwarte i dynamiczne. Ale już np. wykład uniwersytecki nie.
Grażyna Zwolińska