Po studniówce w I Liceum Ogólnokształcącym u 124 uczniów wystąpiły bóle brzucha i głowy oraz biegunka. Zaalarmowany sanepid ustala jeszcze, czy było to klasyczne zatrucie, czy zakażenie wirusowe.
W przypadku pierwszego chełmskiego ogólniaka zgodnie z tradycją studniówki organizowane są w szkole. W ostatnią niedzielę, jak nas poinformowała Teresa Kiwińska, dyrektor I LO, bawiło się tam około 550 osób.
– Sami rodzice wybrali firmę cateringową – mówi Kiwińska. – Po studniówce w poniedziałek młodzież miała wolny. We wtorek odnotowaliśmy pierwsze nieobecności i z dnia na dzień było ich więcej. Przedstawiciele sanepidu byli w naszej szkole i przekazali uczniom probówki na wymazy i próbki kału. Młodzież na kartkach zapisywała także, jakie i dokładnie kiedy wystąpiły u nich dolegliwości. Prawdopodobnemu zatruciu ulegli też niektórzy nauczyciele.
– O tym, że uczestnicy studniówki mogli ulec zatruciu, powiadomił nas rodzic jednego z uczniów już we wtorek – mówi Elżbieta Kuryk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Chełmie. – Najpierw upewniliśmy się, że żaden z uczestników imprezy nie trafił do szpitala. Ustaliliśmy też, że zagrożonych mogło być 397 osób. Spośród nich dotarliśmy do 124, u których wystąpiły dolegliwości. Osoby te otrzymały probówki na wymazy. Niestety wróciła do nas tylko połowa probówek.
Kontakt z zagrożonymi uczniami pracownikom sanepidu umożliwiła szkoła, podając ich numery telefonów. Niespodziewanie wywołało to protest ze strony jednego z rodziców. W kategoryczny sposób, odwołując się do przepisów RODO, zapytał on dyrektor szkoły, jakim prawem udostępniła numer telefonu jego dziecka.
– Ten rodzic nie zdawał sobie sprawy, że w sytuacji zagrożenia zdrowia dyrektor po prostu miała taki obowiązek – tłumaczy Kuryk.
Rodzice studniówkowiczów catering powierzyli znanej podchełmskiej firmie Ranczo Budrysa.
– Ci, którzy już teraz oskarżają nas o zbiorowe zatrucie, powinni powstrzymać się, aż sanepid ogłosi wyniki swoich badań – uprzedza właściciel lokalu (nie zgodził się na podanie nazwiska). – Gdyby to rzeczywiście było zatrucie, to chorobowe objawy u uczestników imprezy wystąpiłyby w jednym czasie. Tymczasem z tego, co wiem, w poniedziałek dolegliwości miało kilkanaście osób, we wtorek kilkadziesiąt, a w środę już ponad 100. Wiem też, wśród uczestników studniówki była osoba z grypą jelitową.
Właściciel zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny jego zdaniem wątek. Z jego obserwacji wynikało bowiem, że podczas imprezy młodzież piła nie tylko kawę, herbatę i chłodzące napoje. Jego pracownicy byli na przykład proszeni o wodę, która była potrzebna do cucenia imprezowiczów. Być może dlatego nie wszyscy uczniowie zdecydowali się zwrócić probówki z próbkami.
Sanepid pobrał próbki także od pracowników Ranczo Budrysa, którzy byli zaangażowani w przygotowanie potraw. A także wymazy z termosów i kotłów. Wszystkie zebrane próbki są teraz badane pod kątem bakteriologicznym i wirusologicznym. Wyniki będą znane dopiero po niedzieli.