Marek z Rzeszowa (nazwisko do wiadomości redakcji) pracuje jako przedstawiciel handlowy. Miesięcznie pokonuje nawet po 2 tysiące kilometrów. W ciągu dwóch lat fotoradar zrobił mu zdjęcie już pięć razy. Od roku nie dostał z policji ani jednego listu. Korzysta ze sposobów, jakie znalazł na forach internetowych.
Numer jeden - nieczytelna tablica
Najłatwiejszy z nich to zasłonięcie tablicy rejestracyjnej.
- Można to zrobić liściem, reklamówką, a zimą unikać mycia. Słyszałem też o jeździe z zagiętą rejestracją, którą ktoś zawadził na parkingu. Jeśli policjant nie odczyta na zdjęciu rejestracji, nie będzie wiedział, kogo ukarać – mówi Marek.
Aby zasłonięcie tablicy przyniosło zamierzony efekt, kierowcy zakrywają także odblaskową nalepkę rejestracyjną na przedniej szybie, która na zdjęciu jest zazwyczaj dobrze widoczna.
- Każdy może przecież zapomnieć np. o wyjęciu ulotki włożonej za wycieraczkę, albo nakleić ją nisko, pod piórem – przekonuje Marek.
Co grozi za zasłanianie tablic? Zgodnie z polskim prawem to 100 zł mandatu. Kierowca nie dostaje natomiast za to wykroczenie punktów karnych. – Lepsze to niż 500 zł i 10 punktów za przekroczenie prędkości – mówi nasz rozmówca.
Dwa auta na zdjęciu? Nie płacisz
Drugi sposób polecany przez internautów to zakwestionowanie zdjęcia, na którym oprócz naszego auta jest także inny pojazd. Jak się okazuje, wówczas nie może być ono podstawą do ukarania kierowcy, ponieważ nie wiadomo, który z zarejestrowanej dwójki przekroczył prędkość.
Zakwestionować można także fotografię z urządzenia, które nie ma ważnego świadectwa legalizacji (można poprosić o nie w komendzie, która przysłała zdjęcie), albo należy do Inspekcji Transportu Drogowego.
- "Krokodyle” mogą karać tylko zawodowych kierowców, przewożących ludzi lub towary. Ich fotoradarów nie trzeba się bać – zapewnia Marek.
Nie widać twarzy - nie ma mandatu
Coraz więcej osób odmawia płacenia mandatów, kiedy na zdjęciach nie widać twarzy kierowcy. Wówczas policja kieruje sprawy do sądów. Korzystne dla kierowców wyroki sądów w Kościerzynie, Zamościu i Tczewie pokazują, że nie warto się poddawać.
- Kierowca nie musi się przyznawać, że to on kierował autem. W ten sposób korzysta ze swoich uprawnień procesowych. Jeśli mimo tego sprawa znajdzie się w sądzie, można także skorzystać z prawa do odmowy składania wyjaśnień, bo nikt nie ma obowiązku samooskarżania się. A wówczas brakuje dowodu, by stwierdzić, kto kierował samochodem. Wyrok powinien być dla obwinionego przez policję lub straż miejską korzystny – przekonuje rzeszowski adwokat Ryszard Lubas.
Czas działa na korzyść kierowcy
Kierowcy przypominają też o 30 dniowym terminie, w którym policja musi zmieścić się z ukaraniem pirata drogowego. Jeśli tego nie zrobi, podstawa do wlepienia mandatu przepada.
– Jest tylko jeden warunek. Po upływie tego terminu policja nie może skierować sprawy do sądu. Jeśli to zrobi, raczej nie uda się uniknąć kary. Lepiej wtedy nie kombinować, bo mając dowód na wykroczenie sąd może wymierzyć grzywnę nawet do 5 tys. zł – wyjaśnia Marek.
KOMENTARZ POLICJI
Podkom. Paweł Międlar, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego Policji:
- Zasłonięta, zagięta lub z innych powodów nieczytelna tablica to naruszenie przepisów, za które kierujący może zostać ukarany mandatem. Policjant może nawet zatrzymać za to dowód rejestracyjny. Z kolei 30 dni to ustawowy termin zakończenia postępowania mandatowego. Wykroczenie przedawnia się dopiero po roku od daty jego popełnienia. Jeśli Policja nie zdąży ukarać kierowcy, sprawa trafia do sądu. Rzeczywiście, jeśli na zdjęciu są dwa pojazdy, nie jest ono dowodem wykroczenia. Takie zdjęcia są odrzucane. Właściciel pojazdu ma natomiast obowiązek wskazać osobę, której powierzył pojazd.
źródło: Sposoby kierowców na niepłacenie mandatów za zdjęcia z fotoradarów (Nowiny24)