Mandat radnego chce zdobyć na Lubelszczyźnie prawie 19 tys. osób. O fotelu wójta, burmistrza lub prezydenta marzy niespełna 700 kandydatów. Co zrobią żeby wygrać? Ile zarobią? A co niektórzy z nich mają na sumieniu? Zaglądamy za kulisy kampanii wyborczej.
I tak lubelski radny i jednocześnie kandydat na radnego Piotr Dreher (PO) ściska na plakacie dłoń Krzysztofa Cugowskiego z "Budki Suflera”. Do głosowania na Michała Mulawę (kandydat PiS do sejmiku) namawia jego synek, a Młodzi Demokraci sięgnęli po … Marilyn Monroe i Baracka Obamę.
Demokraci dostali trzecie miejsce na listach PO do Rady Miasta w Lublinie. Monroe przekonuje więc, że "3 is sexy”, a Obama zapewnia "Yes, 3 can”. A Paweł Markiewicz, szef sztabu wyborczego kandydata PO na prezydenta Lublina, rozesłał SMS-a: "Czy wiesz, że w Lublinie wyprodukowano 587 tys. Żuków. Lublin jest dumny z Żuka! Głosuj na Żuka – Krzysztofa Żuka!”.
Zbigniew Smółko, kandydat PO na radnego w powiecie radzyńskim dał na ulotce przepis na babkę ziemniaczaną. – Samą kampanią przedwyborczą ludzi się nie otumani. W samorządzie nie ma przebacz. Nie wierze, że ktoś na mnie zagłosuje, bo dałem mu długopis. Wkurza mnie taka wizja polityki, że niepracując przez cztery lata można wygrać wybory – stwierdza Smółko (PO).
W największych partiach prawdziwym świętem jest konwencja wyborcza. Im znaczniejszy gość tym większe nerwy. Tak było podczas wojewódzkiej konwencji PiS w Lublinie. Przed gmachem Collegium Maius każdy mógł się podpisać pod listem do premiera w sprawie zagrożonej budowy obwodnicy Lublina.
– No nie wiem czy będzie zadowolony z pomysłu podpisywania listu do Tuska – zauważył jeden z rozmówców, otrzaskany w politycznych niuansach. Młody działacz nieco się zmartwił. Jednak jak się później okazało niepotrzebnie. Kaczyński podpisał się pod listem.
Ludzi, którzy wypełnili salę podczas konwencji nie trzeba było przekonywać do głosowania na PiS. Jednak kandydaci, którzy dostali szansę wejść na mównicę zagrzewali zgromadzonych do wyborczego boju. Niektórzy przemawiali z wyjątkowym zapałem. Tak było z Andrzejem Dyczewskim (wicestarosta z Łęcznej, kandyduje na burmistrza Milejowa), któremu prowadzący kilka razy przypominał, że trzeba kończyć – na wystąpienie czekał kandydat na prezydenta Lublina i sam Jarosław Kaczyński.
Polityczne transfery
Tegoroczne wybory to również ciekawe, a czasem zaskakujące transfery. "Sieroty” po Samoobronie w sejmiku zostały przygarnięte przez PiS i PO. Partia Kaczyńskiego wzięła na listy Józefa Krzyszczaka, a Jacka Kopcia partia Tuska.
Jarosław Zdrojkowski, marszałek województwa z PiS w latach 2006–2008, teraz startuje do sejmiku z list Platformy. Mówi, że propozycję złożył mu obecny marszałek Krzysztof Grabczuk (PO).
– Wspólnie działaliśmy w Zarządzie Województwa, a ja zawsze byłem fanem PoPiS. Nie proponował mi członkostwa w Platformie, bo pewnie bym się na to nie zgodził. Chcę pomóc dokończyć rzeczy, które zacząłem jako marszałek. Np. boli mnie, że nadal nie ma zapowiadanego mostu na Wiśle – tłumaczy Jarosław Zdrojkowski.
Zdjęcia Andrzeja Kołtuna, wówczas dyrektora podstawówki, a teraz kandydata na wójta Borzechowa (pow. lubelski) obiegły gazety w kwietniu. Dyrektor leżał na przykościelnym placu, zdjęcie sugerowało, że jest pijany. – Nie byłem pijany, tylko zasłabłem. Nikt wtedy nie badał mnie alkomatem – broni się Kołtun.
Jakiś czas później dyrektor przyszedł do szkoły po alkoholu (miał 1,4 promila w organizmie). Stracił pracę, a sprawa jest w sądzie. O tym incydencie mówi, że "podano mu pewne środki”. Nie precyzuje jednak, kto miał je podać i po co.
Do sądu musi chodzić burmistrz Kraśnika Piotr Czubiński (niegdyś w PO, teraz kandyduje z komitetu Stowarzyszenia Lubię Kraśnik). Prokuratura oskarżyła go, że w okresie, kiedy przewodniczył Związkowi Międzygminnemu Strefa Usług Komunalnych złamał ustawę o księgowości. Związek nie prowadził też Biuletynu Informacji Publicznej, a w jego kasie brakowało 5,5 tys. zł.
Burmistrz uważa, że zarzuty są wyssane z palca. – Nie czujemy się winni, więc nie widzimy przeciwwskazań do startu w wyborach – mówi w imieniu burmistrza Zbigniew Nita, rzecznik Urzędu Miasta w Kraśniku.
Wyborczy pewniacy
Im bliżej wyborów tym bardziej rosną emocje. Ale nie wszyscy się stresują. Są ludzie, którzy niemal jak w banku mają zapewnione kolejne cztery lata w urzędzie gminy. Chodzi o wójtów, którzy w wyborach są jedynymi kandydatami. Wygrają jeśli 21 listopada do urn trafi więcej kart z krzyżykiem przy "tak” niż przy "nie”.
Nietypowe głosowanie odbędzie się m.in. w gminach: Wisznice (pow. bialski), Ulan Majorat (pow. radzyński) oraz Stoczek Łukowski (pow. łukowski). – Nie spodziewałem się, że nie będę miał konkurentów. Nadal prowadzę kampanię. Tak, jak zapowiedziałem, spotkam się z też ludźmi na zebraniach. Będę im mówić o sytuacji gminy i inwestycjach. Powiem też, co zamierzam przez następne 4 lata wykonać – zapowiedział Robert Dragan wójt z Wisznic. W poprzednich wyborach miał czterech rywali.
Wkład …
Żeby kampania wyborcza była widoczna w mieście wielkości Lublina trzeba rozwiesić 1500–2000 plakatów, rozdać ulotki, zamówić ogłoszenia w prasie, a najlepiej wykupić też bilboard. To w sumie kosztuje ok. 8–10 tys. zł netto. Kandydat, który chce od podstaw zbudować markę musi wyjąć z portfela nawet 15–20 tys. zł.
Jest tylko jeden problem. Prawo ogranicza liczbę pieniędzy, jakie kandydat na radnego może wydać na kampanię. W Lublinie (i innych miasta na prawach powiatu) na kampanię jednego kandydata można przeznaczyć 3 tys. zł (średnio, pieniądze dzieli komitet wyborczy), w wyborach do sejmiku 5 tys. zł, a w wyborach do rady powiatu 2 tys. zł.
W gminach do 20 tys. zł kwota przypadająca na kandydata to 750 zł. W gminach powyżej 20 tys. mieszkańców już 1 tys. zł.
… i nagroda
Mandat radnego chce zdobyć na Lubelszczyźnie prawie 19 tys. osób. Chcą pracować dla swoich miejscowości, przeżyć przygodę, poczuć władze, ale i zarobić. Ile?
W Lublinie radny miejski może liczyć na ok. 2 tys. zł diety miesięcznie, podobnie w sejmiku. Więcej dostaną radni funkcyjni – przewodniczący i wiceprzewodniczący rad oraz szefowie komisji.
W mniejszych gminach mniejsze są też pieniądze. W Stężycy radni wpisali w oświadczeniach majątkowych za ubiegły rok po ok. 3000–3300 zł (w skali roku). W Suścu przez rok rajcowania można było dostać ok. 2 tys. zł, w Radzyniu Podlaskim ok. 8 tys. zł, a w Zamościu 9 – 11 tys. zł. Wszystkie te kwoty nie są opodatkowane.