z Rejowca Fabrycznego, popełnił samobójstwo.
W czwartek w nocy powiesił się w celi Aresztu Śledczego w Lublinie.
Edward S. od środy siedział w celi jednoosobowej. Przeniesiono go tam na jego prośbę. - Zabiegał
o to po ogłoszeniu wyroku, mówił, że chce spokojnie przemyśleć złożenie apelacji - mówi kapitan Marek Sieroczuk, rzecznik Aresztu Śledczego w Lublinie. - Umieszczenie go samego w celi zalecał również psycholog.
W czwartek, po apelu wieczornym, Edward S. przywiązał sznurek do kraty przy oknie i powiesił się. Jego zwłoki znalazł oddziałowy, który około godz. 22 zajrzał przez wizjer do celi. Wezwano pogotowie, ale reanimacja nic nie dała. Samobójca zostawił list. Zabezpieczyła go prokuratura.
Zaraz po wyroku Edward S. stanął przed komisją penitencjarną, która zdecydowała, że ma odbywać karę w więzieniu we Włodawie. Miał tam zostać przewieziony w piątek rano.
W tym roku było to drugie samobójstwo
w lubelskim areszcie śledczym. W czerwcu powiesił się tam młody mężczyzna.
- Jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, to zawsze znajdzie sposób, żeby to zrobić - uważa kapitan Sieroczuk. - Nie mamy możliwości, żeby przy każdym osadzonym postawić przez całą dobę funkcjonariusza. Niekiedy mamy sygnały,
że ktoś chce się targnąć na życie i wówczas interweniujemy.
Przepisy zabraniają posiadania przez więźniów niebezpiecznych narzędzi. W celi można mieć jednak przedmioty, które można wykorzystać
np. do samookaleczeń. Edward S. nie miał
statusu tzw. więźnia niebezpiecznego i mógł chodzić we własnym ubraniu. Mógł mieć sznurówki, które np. policja zabiera
zatrzymanym.