Kolejki do specjalistów były za długie. Do lekarza rodzinnego nie można się było dostać z marszu.
Ze skargami pacjenci zgłaszali się osobiście, telefonowali lub wysyłali pisma. W sumie, w ubiegłym roku rzecznik przyjął 250 spraw. Głównie od mieszkańców Lublina i okolic.
- Najwięcej skarg dotyczyło specjalistów z przychodni, w następnej kolejności lekarzy rodzinnych, leczenia uzdrowiskowego, leczenia szpitalnego, stomatologów, pogotowia ratunkowego - mówi Łukasz Semeniuk, rzecznik prasowy NFZ w Lublinie.
- Jestem po amputacji piersi. Mam protezę. Chciałam ją wymienić na nową, refundowaną, ale nie mogłam przed upływem kilku lat od przyznania poprzedniej protezy - skarży się pacjentka z nowotworem.
- Rejestratorka ze szpitala dziecięcego nie chciała przez telefon zarejestrować dziecka do reumatologa - mówi matka. Inna dodaje, że w tym samym szpitalu jej dziecko czekało na badania słuchu 2 miesiące.
Generalnie pacjenci skarżyli się na trudności z dostaniem się do specjalistów. Zwracali uwagę, że przychodnie lekarzy rodzinnych odmawiają przyjęcia w nagłym zachorowaniu, lekarze nie chcą dawać skierowań na badania, personel źle się odnosi do pacjentów. Mieli zastrzeżenia do warunków socjalno-bytowych w sanatoriach, dużych kosztów zakwaterowania i wyżywienia. Skarżyli się na problemy z dostaniem się do szpitala, na źle wykonane protezy, nienależnie pobierane opłaty, na pogotowie ratunkowe odmawiające przyjazdu. (step)