Działkowcy z Rodzinnego Ogrodu "Roztocze” w Lublinie i "Zetorek” w Turce od lat walczą z samowolą prezesów. I żalą się, że Okręgowy Zarząd Polskiego Związku Działkowców, zamiast im pomóc, nie reaguje.
– To ewidentne łamanie prawa, bo wymagane jest minimum 5 osób. W takich przypadkach trzeba przeprowadzić wybory uzupełniające, których do tej pory nie było – mówi Janusz Woźniacki, jeden z działkowców. – Nie zgadzamy się na to, żeby prezes i jego poplecznicy robili sobie tu prywatny folwark!
Marian Deska, prezes "Roztocza” uważa, że to szukanie haków.
– Ci ludzie robią to od lat. Chcą mieć pretekst, żeby zasiąść w zarządzie – ucina.
Co ciekawe, decyzją tego właśnie zarządu kilku właścicieli zostało pozbawionych członkostwa w Związku. Na wielokrotne prośby o wyjaśnienie tej sytuacji, kierowane do OZ PZD, działkowcy nie otrzymali konkretnych odpowiedzi.
Chociaż pierwsze pismo wpłynęło już w listopadzie 2009 r., prezes OZ PZD twierdzi, że o zdekompletowanym zarządzie dowiedział się... miesiąc temu.
– Właśnie upływa kadencja, więc i tak zostaną wybrane nowe władze. W związku z tym wybory uzupełniające nie mają sensu – komentuje Stanisław Chodak.
Na swego prezesa skarżą się również działkowcy z ROD "Zetorek”. Ich zdaniem prezes robi co chce, a OZ PZD sprawę bagatelizuje.
– Naszym jedynym oczekiwaniem jest jawność finansowa. Nie wiemy, na co idą nasze pieniądze, bo prezes albo nie udostępnia nam faktur, albo maksymalnie to utrudnia. Bez uchwały walnego zebrania wypłaca wynagrodzenie dla siebie i innych członków zarządu. Pobiera ustalone przez siebie sumy za plombowanie wodomierzy na terenie ogrodu – denerwuje się Ewa Winiarska, właścicielka działki w "Zetorku”.
– Bez uzgodnienia z nami m.in. kupił drogi sprzęt, pobrał ekwiwalent za benzynę. W końcu jest jedynym dysponentem konta ogrodu. Poza tym ustalił składki na przyłączenie energii elektrycznej bez podania nam całkowitego kosztu inwestycji. Dlaczego jak dotąd nikt nie zrobił z tym porządku? – nie może pojąć Bogusław Boroś, działkowiec z "Zetorka”.
– Działkowcy nie mogą mieć wglądu do wszystkich faktur, od takiej kontroli jest komisja rewizyjna. Poza tym jak można mi cokolwiek zarzucać? Przecież to ja wyprowadziłem ten ogród na prostą, bo był w stanie upadłości – komentuje Maciej Stępniewski, prezes "Zetorka”.
– Nie chciałbym oceniać funkcjonowania tego ogrodu. Uchybień nie można wykluczyć. Zajęliśmy się sprawę finansów tego ogrodu. Bada ją nasza komisja rewizyjna – kwituje Chodak.