Kebab z baraniny nie miał nic wspólnego z baraniną, a ser okazał się wyrobem seropodobnym. W punktach z szybkim jedzeniem najbardziej możemy liczyć na sztućce i tacki. One są bez zarzutu
W prawie połowie lokali klient nie mógł się dowiedzieć, za jaką porcję płaci. Nagminnie łamane jest też prawo nakazujące podać ilość głównego składnika, np. ryby w sałatce. A w wielu lokalach brakowało też cenników. - Klienci nie wiedzieli co i za ile kupują - mówi Dariusz Łomowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W niektórych lokalach inspektorzy dostali co innego, niż zamawiali. Np. w "cielęcinie curry z ryżem i surówką” zamiast cielęciny była… świnia. A na zapleczu baru oferującego hamburgery z serem nie znaleziono ani grama sera.
Kontrolerzy nie poprzestali na zakupach i jedzenie trafiło do laboratorium. Złej jakości była co piąta próbka. W szaszłyku sos był tak zepsuty, że fermentował. W 100 proc. wołowym burgerze było prawie 10 proc. wieprzowiny. W sałatce z oliwkami specjalistyczny sprzęt nie znalazł oliwek, a w kebabie z baraniny nie wykrył baraniny.
- Za tego rodzaju zafałszowania grożą kary od tysiąca złotych wzwyż - mówi Łomowski.
Kontrolerzy wlepili 44 mandaty, jedna sprawa trafiła do sądu, a 15 do innych instytucji od sanepidu po urząd skarbowy, bo zdarzały się i takie przypadki, które mogą sugerować, że kasjer coś kombinuje. Inspektor kupujący frytki dostał paragon na "jajko 1 szt.”. Gdzie indziej paragonu nie dostał wcale.
W fast foodach najbardziej pewni możemy być sztućców, talerzyków i tacek. Inspektorzy zbadali 472 partie takich materiałów. Nieprawidłowości nie stwierdzili.
UOKIK RADZI
* Gdy dostajemy nieświeże danie możemy z niego zrezygnować nie płacąc lub żądać zwrotu pieniędzy.
* Jeśli kelner dolicza napiwek do rachunku, musi nas wcześniej o tym uprzedzić.
* Jeśli danie na wynos jest złej jakości, na jego reklamacje mamy trzy dni.
* Napój to napój, a sok to sok. Nie można sprzedawać napoju jako sok.