Złamany nos i siniaki. Tak zakończyła się wizyta naszego Czytelnika w lubelskim klubie Shine. Twierdzi, że został tam pobity do nieprzytomności. To nie pierwszy taki incydent. Klub z ul. Jasnej regularnie pojawia się w policyjnych kartotekach.
Kiedy odmówił, sprawy potoczyły się bardzo szybko. – Zostałem uderzony, upadłem, a ochroniarz zaczął mnie kopać – opowiada. – Za chwilę podbiegło jeszcze dwóch i kopali mnie we trzech. Straciłem przytomność. Policjanci pojawili się dopiero w szpitalu.
Nasz Czytelnik, razem z drugim pobitym mężczyzną trafił na oddział ratunkowy PSK 4. – Zgłoszenie o pobiciu otrzymaliśmy od pogotowia po północy. Później w tej sprawie dzwoniła jeszcze kobieta – mówi mł. asp. Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP w Lublinie. – Policjanci byli na innej interwencji, więc dotarli na miejsce po kilkunastu minutach. Karetka już zabrała poszkodowanych do szpitala.
Wczoraj nasz czytelnik udał się do adwokata. – Mam złamany nos. Jestem cały potłuczony. Oprócz sprawy karnej i dochodzenia policyjnego składam pozew w sprawie cywilnej – zapowiada.
Kierownictwo klubu, dopóki nie obejrzy nagrań z monitoringu, nie chce się wypowiadać w tej sprawie. Od managera Shine, Radosława Werbowskiego usłyszeliśmy jedynie, że awanturę wywołali pijani uczestnicy wieczoru kawalerskiego. Według niego to ochrona wezwała policjantów, którzy mieli skuć awanturników. Ale w policyjnych rejestrach nie udało się tego potwierdzić. Zdaniem Werbowskiego, "ochroniarze prosili pana Adama by nie filmował, ale nie zrozumiał”.
Sobotnie pobicie to nie pierwszy taki incydent w klubie przy ul. Jasnej. W kwietniu na ochroniarzy z Shine skarżyła się nasza Czytelniczka. Kiedy zamykano lokal i wypraszano gości, próbowała wrócić po swoją marynarkę.
– Wtedy ochroniarz dziwnym chwytem przekręcił mi głowę i podduszając wywlókł przed lokal – relacjonuje pani Eliza. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Inni ochroniarze stali i patrzyli. Sami byli zdziwieni zachowaniem swojego kolegi.
Sprawa trafiła na policję. Podobnie, jak inny incydent z marca. Ochroniarze wyrzucili wówczas z klubu i pobili panią Marlenę. Kiedy opowiedziała o tym na łamach gazet, właściciel Shine zapowiedział, że złoży przeciwko niej pozew o naruszenie dóbr osobistych. – Obecnie trwa policyjne postępowanie, ale żadnego pozwu nie dostałam – mówi pani Marlena.
– W Lublinie jest sporo klubów, ale regularnie otrzymujemy zgłoszenia właśnie dotyczące ochroniarzy z Shine – dodaje Fijołek.
Policjanci zapowiadają, że wystąpią o nagrania z kamer, które mogły zarejestrować sobotnie zajście.
* Imię bohatera artykułu na jego prośbę zostało zmienione