Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił dziś wyrok skazujący Sławomira P. na dożywocie za zamordowanie dwóch kobiet w mieszkaniu na lubelskim LSM-ie. Sprawa ma zostać ponownie rozpatrzona przez Sąd Okręgowy.
Prokuratura zatrzymała Sławomira P. kilka miesięcy po zbrodni. W szambie koło domu, w którym mieszkał, znaleziono fragmenty telefonów. Były tam części takich samych modeli, jak niektóre z aparatów, które zniknęły z mieszkania zamordowanych kobiet.
Sprawa podzieliła lubelskich sędziów. Za pierwszym razem Sławomir P. został uniewinniony. Sąd uznał, że na czas zbrodni ma alibi: był wówczas w Ciecierzynie. Wyrok nie zapadł jednomyślnie. Utrzymał go w mocy Sąd Apelacyjny. Prawomocne orzeczenie uchylił Sąd Najwyższy.
Za drugim razem Sąd Okręgowy w Lublinie skazał mężczyznę za podwójne zabójstwo na dożywocie, zastrzegając, że o wcześniejsze wyjście na wolność może się ubiegać po odsiedzeniu 40 lat. I ten wyrok nie zapadł jednomyślnie. Sławomir P. zaraz po jego ogłoszeniu trafił do aresztu.
Jego adwokat chciał, żeby w instytucie meteorologii i gospodarki wodnej sprawdzić, jaka w dniu zabójstwa była pogoda. Sąd Okręgowy skazując mężczyznę doszedł do wniosku, że szybko dojechał z Ciecierzyna na miejsce zbrodni. – To mało wykonalne, należy sprawdzić, czy pogoda mogła opóźnić taki dojazd – uzasadniał wniosek podczas jednej z rozpraw Wojciech Wownysz, adwokat Sławomira P.
Na jego wniosek sąd zlecił też sprawdzenie, kiedy do szamba mogły zostać wrzucone fragmenty telefonów. – Ja ich do szamba nie wrzucałem – deklarował Sławomir P.