Profesjonalna opieka medyczna i psychologiczna, a nawet mieszkanie. To efekt naszego wczorajszego tekstu o chorej na raka Barbarze.
- Jak mogę pomóc? Może zorganizować leczenie, przywieźć leki, przekazać pieniądze? - mnóstwo takich telefonów od naszych Czytelników z całej Polski odbieraliśmy wczoraj w naszej redakcji.
- Wzięłam wyniki badań tej pani i już jadę z nimi do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Zorganizuję też tej rodzinie mieszkanie w godnych warunkach - zapewnia Weronika Rogowska-Dyrda, sekretarz Młodzieżowej Rady Miasta Lublin.
U Barbary zjawili się wczoraj wolontariusze z Hospicjum im. Dobrego Samarytanina, a także psycholog z MOPR.
- Zapewnimy pełną opiekę medyczną, jeśli trzeba będzie to i pielęgniarską w domu - mówi Maria Drygałło, prezes hospicjum. - Zajmiemy się też dziećmi.
- Boli mnie coraz bardziej, a właśnie skończyły mi się plastry - mówi Barbara.
- Dobrze, że lekarz z hospicjum je przyniósł. Zaświtała we mnie jakaś nadzieja...
Miesiąc temu lekarze rozpoznali u Barbary Kubaczyńskiej-Budynkiewicz (matki czworga dzieci) raka z przerzutami.
Kobieta przeżyła szok, bo jak mówi, o swoim stanie dowiedziała się z karty wypisowej ze szpitala. Po powrocie do domu załamała się, jej stan pogarszał się, dziś funkcjonuje jedynie dzięki plastrom przeciwbólowym.
- Przy wypisie dali mi receptę na plastry, napisali, że mam się skonsultować z onkologiem. Ale ja nie mam siły nawet stać, a co mówić o pójściu do lekarza... - wzdycha Barbara. - Ja nawet dokładnie nie wiem, co mi jest...
- Złamano podstawowe normy moralno-etyczne! - nie ma wątpliwości Katarzyna Wrońska, psycholog. - Gdzie był szpitalny psycholog?! Nawet jeśli szpital nie mógł tu więcej pomóc w kwestiach medycznych, to ta kobieta powinna wyjść z plikiem ulotek, kontaktów, choćby do hospicjum. To był moralny obowiązek szpitala.
Tymczasem lekarze nie mają sobie nic do zarzucenia. - Zrobiliśmy wszystko, co do nas należało - przekonuje prof. Grzegorz Wallner, kierownik II Kliniki Chirurgii Ogólnej Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie, gdzie zdiagnozowano Barbarę.
- Pacjentka wychodząc ze szpitala otrzymała kartę z rozpoznaniem i wskazaniami co do dalszego postępowania. Każdy ma też prawo pytać, wtedy my odpowiadamy. Natomiast to już decyzja pacjenta, co zrobi dalej.
Profesor podkreśla, że gdyby pani Barbara zażyczyła sobie rozmowy z psychologiem, to nikt by nie odmówił.
- Informowaliśmy pacjentkę o stanie jej zdrowia, zastosowaliśmy leczenie przeciwbólowe, zaleciliśmy konsultację onkologiczną - dodaje dr Krystyna Abramowicz, lekarz prowadzący Barbarę. - Nic więcej nie mogliśmy zrobić.