Szok! To najczęstszy komentarz mieszkańców ul. Grzybowej w Lublinie na wieść, że ich sąsiedzi mają zostać deportowani na Syberię.
Wczoraj napisaliśmy, że rada pedagogiczna V Liceum w Lublinie wystąpiła do marszałka Senatu o wstrzymanie deportacji 8-osobowej rodziny Kuleczowów. Osiem lat temu Swietłana i Arkadij przyjechali z dziećmi do Polski z Nowosibirska w Rosji. Ich przodkowie - Polacy walczący w powstaniu styczniowym - zostali tam zesłani w XIX wieku.
Sąsiedzi nie mogą uwierzyć, że tak nagle to się skończyło. - Pracowali tu dorywczo, byleby zarobić na utrzymanie dzieci - mówi Lucyna Dudziak, sąsiadka z tej samej ulicy.
- Kilka dni temu podjechało 6 radiowozów policji. Zabrali ich jak przestępców - dodaje Katarzyna Dudziak, inna z sąsiadek.
- My tylko chcemy mieszkać w Polsce - mówi Swietłana Kuleczowa. - Czujemy się Polakami. Na Syberię nie mamy po co wracać. A nasze dzieci nie znają nawet rosyjskiego, bo od urodzenia uczymy je polskiego.
Lubelski sąd zdecydował, że rodzina Kuleczowów ma zostać deportowana do Rosji. Na razie trafili na 90 dni do ośrodka dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej. W tym czasie mają zostać dopełnione wszystkie procedury związane z deportacją.
Nie pomógł rzecznik praw obywatelskich, do którego napisali sąsiedzi rodziny. - Właśnie nam odpowiedział, że zostały wyczerpane wszystkie możliwości prawne - mówi Justyna Gryka. Nauczyciele z V LO, do którego chodziła jedna z córek Kuleczowów, liczą na pomoc senatorów. (MB, PIM)