- Pacjent nie wzbudzał podejrzeń personelu. Co prawda przebywając wcześniej na pododdziale udarowym próbował kilka razy wstawać, ale po perswazji pielęgniarek, wracał do łóżka. Nikt nie przypuszczał, że mógłby próbować wyjść przez okno - tłumaczy rzecznik Jarosław Buczek, Służby Zdrowia MSW. - Do nieszczęśliwego wypadku doszło w niedzielę ok. godz. 8. W sali nie było nikogo z personelu, bo pielęgniarz przygotowywał kroplówkę w innym pomieszczeniu. Kiedy zobaczył, że mężczyzna jest za oknem, chciał mu od razu udzielić pomocy, ale wtedy pacjent wypadł z wysokości pierwszego piętra.
Rzecznik dodaje, że na miejscu wypadku od razu pojawił się lekarz dyżurny. Pacjent został natychmiast przetransportowany do pracowni tomografii komputerowej. Badanie nie wykazało jednak żadnych urazów głowy.
- W tym momencie pacjent przebywa na oddziale intensywnej terapii, cały czas jest monitorowany stan jego zdrowia, bo podejrzewane jest stłuczenie klatki piersiowej - mówi rzecznik. - Szpitalowi ktoś mógłby zarzucić, że nie zapewnił pacjentowi odpowiedniej opieki, z czym nie moglibyśmy się zgodzić. To niemożliwe, żeby w każdej sali cały czas był ktoś z personelu. Kiedy doszło do wypadku na pododdziale udarowym pracowały tylko trzy pielęgniarki i lekarz dyżurny.