Do Ogrodu Saskiego dotarła w piątek para pawi. Kolejna trójka ptaków dojedzie po niedzieli. Wcześniej Urząd Miasta chciał się pozbyć zaglądających do parku lisów, ale akcja zakończyła się niepowodzeniem.
W kwietniu woliera zostanie otwarta i ptaki będą mogły swobodnie biegać po Ogrodzie Saskim. Czy nie ma obaw, że wybiorą się za daleko? - Nie powinny - mówi Iwona Brankiewicz z Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta. - Pawie przyzwyczajają się do miejsca w zasięgu wzroku, nie oddalają się od woliery.
Poza przywiezioną w piątek parką, z puławskiego parku do Lublina przyjadą w przyszłym tygodniu jeszcze dwie samice i samiec. - Jeśli będą się dobrze czuły, będą się rozmnażać - ma nadzieję Brankiewicz.
O dobre samopoczucie ptaków dbać ma wynajęta przez miasto firma. - Pawie będą codziennie doglądane, będą mieć podawane świeże pożywienie: ziarno i warzywa. A w zimie jeszcze twaróg, co podyktowane jest tym, że samiec zaczyna budować ogon i musi gromadzić te mikroelementy. Opiekun będzie zaglądać kilka razy dziennie, na wiosnę będą już te wizyty rzadsze - dodaje.
W obawie o ptaki Ratusz zlecił akcję wyłapywania lisów zapuszczających się do Ogrodu Saskiego. Z tego powodu w nocy z czwartku na piątek park był całkowicie zamknięty, a na jego terenie rozstawiono pułapki. Nic to nie dało.
- Noc upłynęła bez lisów - przyznaje Wiesław Piątkowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska. - Zdecydowaliśmy, że jeszcze na kilka dni niedaleko woliery pozostawimy jedną z klatek - zapowiada.
W klatce jest wyłożona przynęta, która dla lisów ma być o wiele bardziej apetyczna od pawi. Możliwe, że nocna akcja wyłapywania lisów, która kosztowała 3 tys. zł, zostanie powtórzona.