– Marihuana medyczna pomaga zachować godność osoby umierającej – przekonywała na piątkowej rozprawie Andrzeja S. biegła sądowa. 44-latek spod Łęcznej trafił przed sąd, po tym, jak pomógł umierającej matce swojego przyjaciela. Przygotował dla niej olejek z konopi indyjskich
- W celach terapeutycznych marihuana była stosowana od tysięcy lat, z przerwą na świętą inkwizycję gdy zielarki palono na stosach. W medycynie paliatywnej łagodzi objawy i poprawia komfort przechodzenia przez chorobę – mówiła na sali sądowej dr Dorota Rogowska-Szadkowska. Lekarka, która od ponad dekady zajmuje się zastosowaniem marihuany w medycynie, jako biegła sądowa wystąpiła po raz pierwszy.
Oskarżony Andrzej S. z okolic Łęcznej przygotował olejek z konopi indyjskich dla umierającej matki swojego przyjaciela. Kobieta umierała na raka żołądka. Rodzina kobiety zdecydowała się na konopie, bo plastry z morfiną nie wystarczały, by uśmierzyć ból.
– Olejek podawał mąż, po dwie kropelki na kawałku chleba, gdy jeszcze mama mogła jeść. Potem rozcieńczał go oliwką i smarował – opowiadała na sali sądowej Aneta K. – Mama sama prosiła, by ją posmarować. Była po tym spokojniejsza, mogła choć na chwilę zasnąć. Ona była bardzo skrytą osobą. Jeśli mówiła, że ją boli, to ból musiał być niesamowity. Zdawałam sobie sprawę, że to nielegalne, ale przecież coś co ratuje życie nie może być złe.
Dr Dorota Rogowska- Szadkowska nie ma wątpliwości, że marihuana działa. – Stosowanie olejku mogło poprawić apetyt pacjentki i pozwolić na spokojny sen. Poza tym dawki morfiny zwiększano wolniej niż do tej pory. Przy przewlekłym bólu marihuana pozwala też chorym znaleźć sens życia – przekonuje ekspertka.
Lekarka przywołuje też tegoroczne publikacje Europejskiego Towarzystwa Badań nad Bólem. Mówią one jednoznacznie, że kiedy zawodzą konwencjonalne leki, można wspomagać się marihuaną.
Stosowanie medycznej marihuany jest już legalne m.in. w Czechach, Niemczech, Izraelu i USA. Od listopada również brytyjscy lekarze będą mogli wypisywać ją swoim pacjentom. Od roku takie leczenie jest możliwe także w Polsce, ale w praktyce procedura importu docelowego jest trudna i bardzo czasochłonna. – Można nie zdążyć – ocenia dr Rogowska-Szadkowska.
To m.in. dlatego przyjaciele oskarżonego postanowili zdobyć olejek z konopi na własną rękę. Początkowo zamierzali kupić go w Czechach, lecz obawiali się oszustwa. Poprosili więc o pomoc Andrzeja S., który od lat zajmował się m.in. ziołolecznictwem. Olejek dla matki przyjaciela zmieścił się w jednej strzykawce.
44-latka zatrzymano pod koniec stycznia w jego domu niedaleko Łęcznej. Policjanci znaleźli tam dwa namioty do uprawy roślin. Trafili również na kilkanaście krzaków konopi indyjskich. Andrzej S. na ponad pół roku trafił do aresztu.
Zarzucono mu, że sprzedawał oraz częstował marihuaną swojego brata. 44-latek nie przyznał się do tego. Śledczy postawili mu również zarzuty dotyczące produkcji suszu, nalewek i olejku z marihuany. Andrzejowi S. grozi do 15 lat więzienia. Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie.
65 zł za gram. Marihuana medyczna w polskich aptekach
Po roku od nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o refundacji leków medyczna marihuana trafi w końcu do polskich aptek. Wcześniej leki mogły być sprowadzane indywidualnie w ramach importu docelowego dla konkretnego pacjenta, procedura trwała wiele miesięcy.
Konopie będą sprowadzane z zagranicy (w Polsce ich uprawa nadal jest nielegalna), a sam lek można przygotować w polskich aptekach. Pierwsza firma, która przeszła skomplikowaną procedurę rejestracji suszu, to Spectrum Cannabis z Kanady.
– Susz, który lada dzień trafi do polskich aptek, będzie służył do waporyzacji. Kanabinoidy są podgrzewane do 200 stopni Celsjusza – tłumaczy Tomasz Witkowski ze Spectrum Cannabis.
Kanadyjska firma zapewnia, że cena 1g suszu dla pacjenta nie powinna przekroczyć 65 zł. Refundacji do takich leków polskie prawo nie przewiduje. – Będziemy się też ubiegać o rejestrację medycznej marihuany w innych formach – zapowiada Witkowski.
– Jeśli pacjent będzie miał receptę od lekarza na taki lek, na pewno będzie mógł go u nas kupić – zapewnia Magdalena Kukułowicz-Sidziło, kierownik Apteki Vitamed w Zamościu.
Podobne zapewnienia usłyszeliśmy w aptece przy ul. Kołłątaja w Lublinie. – Jeśli będzie zapotrzebowanie na taki lek, na pewno go sprowadzimy z hurtowni. Nie zamawiamy tego typu preparatów z wyprzedzeniem, bo trudno przewidzieć jak będzie z ich sprzedażą. Takie są prawa rynku – usłyszeliśmy w aptece. (kp)